Lekcja wychowawcza. Pani nam mówi o tym, co będzie na święcie szkoły, właśnie mówiła o konkursie o Zaruskim - patronie naszej szkoły.
Krzysiek: A co będą robić ci, co nie biorą udziału?
Pani S.: Będą robić transparenty.
Menel <ma bardzo... że tak powiem: "piszczący głos">: A co to jest?
Wszyscy zaczęli się śmiać, łącznie z panią S.
Religia.
Katechetka mówi, że ma w worku puszki na konkurs sportowy - również na Dzień Szkoły.
Katechetka: Uważajcie, bo kto będzie niegrzeczny dostanie puszką!
xD
Albo później nam mówiła, że na nabożeństwa majowe mamy przynosić ryż, który zostanie później wysłany do ambasady, na znak protestu temu, co się dzieje w Chinach (jakaś akcja "Małego Gościa Niedzielnego").
Katechetka: Ale pamiętajcie, że za każdą odmówioną modlitwę macie przynieść jedno ziarenko, a nie tak, że od niechcenia wsypujecie dużo ziarenek, a w ogóle się nie pomodliliście za Kościół w Chinach.
Krzysiek: Acha, to jak ktoś nie dokończy modlitwy, to ma przynieść pół ziarenka?
Przypomniało mi się jeszcze, jak na lekcji o okultyzmie katechetka w pewnym momencie przerwała i powiedziała:
- Cała klasa pisze liściki. Ja to widzę.
EDIT: Na polskim robiliśmy przedstawienia dotyczące lektury "Wielka, większa i największa". W jednej z grup było ukazane, jak dziennikarz (Krzysiek) przeprowadza wywiad z Iką (Agnieszka), Groszkiem (Michał) i policjantem (Przemek). Ogólnie tej grupie wyszło tragicznie przedstawienie, ale było kilka śmiesznych rzeczy.
Krzysiek: No i co się wtedy stało?
Agnieszka: Noo... eee... yyy... tego... nie pamiętam... (śmiech klasy) Mam bardzo słabą pamięć! (jeszcze większy śmiech)
Michał: Bardzo przepraszam, moja koleżanka nie pamięta niektórych rzeczy, bo ma amnezję. No więc... hm... ja też nie pamiętam...
Cała klasa:
Krzysiek podchodzi do Przemka.
Krzysiek: A co z przestępcami?
Przemek: No, można powiedzieć, że "odpoczywają" sobie w więzieniu.
Krzysiek: Ale jak "odpoczywają"? Jak można "odpoczywać" w więzieniu?
Przemek: Każdy więzień w celi ma łóżko... (klasa w śmiech) Staramy się, żeby nasi więźniowie byli jak najbardziej wypoczęci... (w tym momencie pani się, że tak powiem, "załamała", a później zaczęła się śmiać)