witam wszystkich - jestem "nowy" na tym forum. Podpinam się pod ten temat, gdyż nie daje mi spokoju pytanie - DLACZEGO...
Otóż mamy.. mieliśmy trzy Yorki. Dwie panienki i chłopca. W środę rano wyszedłem z pieskami na podwórko (pozbruk). Najmniejsza sunia (prawie 5 lat), która uwielbiała spać pod kołdrą mojej córki na gwizdnięcie zeskoczyła z tapczanu, lecz nie miała zbytniej ochoty na spacer. Wziąłem ją na ręce - była dość ciepła. Na dworze zeszła ze schodów dość wolno. Kładłem to na karb tego, że wyrwałem ją ze smacznego snu. Takie zachowania już się zdarzały - ona uwielbiała spać pod kołdrą nawet pół dnia i nagle obudzona była lekko "nieprzytomna".
Zdziwiłem się, że dość silny wiatr jej przeszkadzał, że gdy się wypięła - usiadła na ziemi... Po chwili normalnie się załatwiła i powrót do domu. Przeszła dwa schodki i dalej nie chciała już iść. Kładłem to na karb jej niedawnego snu. Zaniosłem psinę do pokoju. Piesek lekko drżał i natychmiast zakopał się w kołdrze. A więc chodzi o dalszą drzemkę. Pojechałem do pracy.
Wieczorem, po powrocie piesek leżał na poduszce koło swojej pani. Podniosła łepek, pomerdała lekko ogonkiem. Usłyszałem od córki, że chyba jest już lepiej, gdyż trochę wcześniej nie chciała się ruszyć z łóżka. Sunia w ciągu dnia przyjmowała pokarm, piła wodę, załatwiała się normalnie (nie było wymiotów ani biegunki).
W nocy córka na zmianę z żoną dyżurowały przy piesku, podawały jej wodę do pyszczka - nie chciała juz pić... Zaczynała wymiotować - pokarmem zjedzonym w ciągu dnia - raczej nie strawionym. Wyglądało to na jakieś kłopoty żołądkowo - jelitowe. Miewała już takie, może nie aż tak mocne... W każdym razie - rano pobiegniemy do weterynarza.
Rano załatwiła się tam gdzie leżałą (stolec najpierw normalny, końcówka ze śluzem), po chwili mocne wymioty żółcią i niestety - nasz kochany maluch odszedł...
Nie muszę mówić, że w domu żałoba, córka rozpacza, mi łzy leją się do dzisiaj na samo wspomnienie...
Pytanie brzmi CO TO BYŁO?
Fakt, że zbagatelizowałem początkowe objawy, lecz trzeba było widzieć minę psiaka, gdy miała w dzień ochotę pospać pod kołdrą, a ktoś ją zawołał... Zupełnie jak ja - nagle obudzony mam duże problemy z "rozruchem"...
Kopię w Sieci i jedyne choróbsko, które może psiaka zabić w 24 godziny,jakie znalazłem, to babeszjoza. Ale nie miała kleszcza...
Napiszcie, proszę, czy to może być przyczyną odejścia tego słodkiego maleństwa? Mamy jeszcze dwa psy i chcę je uchronić przed nieprzyjacielem, lecz nie wiem jakim... Nie chcę przeżywać takiej tragedii drugi raz. Proszę...
Wiem, że pobiegnę z psiakiem do weterynarza natychmiast, gdy tylko jego zachowanie nasunie mi najmniejsze podejrzenie...