Dzisiaj na fizyce prawie oberwałam kredą
Było tak:
Pan cos tłumaczy, a kolega siedzący dokładnie za mną (on chyba nic innego nie umie robić, tylko gadać, bo naprawde nic inengo nie robi
) był odwrócony, bo jakżeby inaczej. Pan przestał mówić, zrobił zamach jakby chciał rzucać w niego. Ja przytulona już byłam do parapetu. (P - pan
)
P - Daniel, jeszcze raz zobaczę cie odwrócowego, to rzucę, nie żartuje... (i do mnie) Dobrze że sie pani uchyla, bo ja mam zeza
Albo na biologii, pani zadała nam 3 pytania i przez całą lekcje mieliśmy pracować... Nie było dzisiaj kilku najgorszych hałasujacych, więc była cisza że tykanie zegara słychać było
Po 15 min. pani mówi:
- Oh, jacy wy dzisiaj grzeczni....to tylko przyjemność mieć z wami lekcje... 1F, jak miło... (powychwalała nas troche i znowu cisza)
Uśmiechem rzucała na wszystkie strony, taka rozanielona.... i po kolejnych 15 min.
- noo.... jestem pod wrażeniem... Może w nagrodę powiem wam co będzie na sprawdzianie jutro??? Zobaczymy....
Pod koniec lekcji:
- Baaaaaaardzo wam dziękuje za taką przyjemną lekcje... oby więcej takich.... A jutro proszę się nauczyć budowy serca, umieć opisać erytrocyty i leukocyty, żyły, tętnice, naczynia włosowate.... itd (zaczęła tam wymieniać
)
Na hisrorii wczoraj u mojej koleżanki.... opowiadała mi:
Pani opowiada o Rzymie... (P - pani K -- ktoś, nie znam
)
P - ... w świątyni bogini Westy, były kapłanki. Nazywano je... westalkami.
K - Jak?! Wersalkami??!!
P - Jakimi wersalkami? WESTALKAMI... na wersalce to ty se możesz w domciu usiąść... <zaczyna kontynuować> No więc <ktośtam, nie pamiętam, mimo że o tym dzisiaj my mieliśmy lekcje
> aby nie dopuścić do oddania władzy musiał Rea Sylwię w rolę takiej wersalki wrobić...... TFU... westalki...