W czwartek po paru miesiącach w końcu udałam się do biblioteki. Wypożyczyłam "Anię z Zielnego Wzgórza". I wiecie, co Wam szczerze powiem? Mnie nic w tej książce nie znudziło. Żadno zdanie, żadna karteczka. Przy tej książce można się uśmiać, można spoważnieć, powspominać, można się wzruszyć. Ksiązka idealna! Pierwsze rozdziały też mnie nie nudziły, no dosłownie nic. Niektórzy twierdzą, że w Ani najgorsze są opisy. Wg. mnie to nieprawda, opisy są właśnie piękne. W przeciwieństwie do wielu książek w "Ani ..." można wyobrazić sobie wszystko. Można wyobrazić sobie pokoik, w którym mieszkała Ania, można wyobrazić sobie środowisko w którym się otaczała, można wyobrazić sobie jak wyglądali jej przyjaciele.
Tak właściwie to wcześniej (parę lat temu-miałąm może 10 lat) Ani nie przeczytałąm chyba do końca nawet...pierwszej części :zawstydzony: . A teraz tak mnie wciągnęło,że nie mogłam przestac! W szkole czytałam, na przerwach, na lekcjach wolnych...Dziewczyny jak zobaczyły co czytam to:
Klaudia: o ku*** Ala, odpier****** Ci?
Kasia: Tobie to juz sie naprawde nudzi, nie?
Zresztą czego ja się mogłam spodziewać
.
U mnie w klasie tylko jedna dziewczyna lubi Anię.
Dzisiaj wypożyczyłam "Ania z Avonlea",jestem na 39 stronie (jest 239). Myślę, że najdalej pojutrze ją skończę
...