Dzisiaj rano moja Baśka napędziła mi strachu. Obudziłam się, bo Kaśka ciągle piszczała. Dałam im jeść. Basia siedziała w gniazdku. Widać było jej za ciepło, bo lekko rozchyliła dziobek, którego po chwili zwilżyłam wodą. Nie miała dokończonego gniazdka. Myślałam, że już złożyła jajko, ale raczej niezapłodnione, bo nie siedzi razem z Maćkiem (jeszcze nie). Nagle Baśka wyskoczyła na dalszą żerdkę. Napuszyła się i przysiadła na żerdzi. Mówię: no pięknie, zaparcie jaja. Z kuperka Basi zaczyna lecieć przezroczysta maź- białko. Bardzo się męczy, chcąc je wydalić. Pobiegłam po patyczki z watą i czytą wodę, aby jej nieco ulżyć, ścierając kapiące białko. Kiedy chciałam ją złapać, uciekła w drugi kąt klatki i-chyba pod wpływem stresu- wydaliła całe jajko (nie w całości, lecz w kawałku- żółtko przytwierdzone do skorupki). Odetchnęłam z ulgą, że poradziła sobie bez interwencji z mojej strony. Zaraz dokładnie wyiskała kuperek i resztę piór. Teraz zajada nasionka, wcześniej darła przeznaczoną na gniazdko chusteczkę.
I teraz moje dwa pytania:
1. (mniej ważne) co jeszcze dołożyć do materiałów na gniazdko? Na razie dałam skrawki bawełny i chustki higieniczne.
2. (bardzo ważne) Czy mam obawiać się innych konsekwencji takich jak zaparcie jaja? Dla informacji: Basia jest u mnie pierwszy rok, pierwszy raz składała (ba, raczej wydaliła) jajko, kupuję jej dobry pokarm z Vitapolu, do picia ma wodę mineralną, nie za bardzo je wapno w smakoszce wapniowej, ma piasek mineralny z kawałkami skorupek jaj kurzych. Bardzo chciałabym, żeby przeżyła. Czy mam z nią dzisiaj zostać w domu? (mam ferie, ale jadę do dziadka, i nikogo w domu nie ma). Czy takie zagrożenie jest jedynie rano. Basia już nie jest napuszona, wygląda normalnie. Co jakiś czas posiedzi z kilka minut na gniazdku. O teraz też. Postaram się dać zdjęcia.
Proszę o szybką odpowiedź.