Dzisiaj poszłam z Raptusem na łąki i bawiliśmy się wielkim patykiem, Raptus szalał jak szalony, ale w końcu mu się znudzilo i poszlismy dalej. Nagle na naszej ścieżce zobaczyłam 4 sarny. Szybko Raptysa zawołałam i zapiełam na smycz, bo gdyby je wcześniej zobaczył to pewnie spędzilabym kilka godzin czekając na niego, aż wróci z "łowów". W drodze powrotnej przypomniałam sobie, ze w domu zaczełam gotować zupe i wychodząc na spacer nie wyłączyłam gazu. Biegiem przyleciałam do domu, na szczęscie nic sie nie stało.
Metaxa, nie wiem o czym ty piszesz. Nie wymyślaj kolejnych bzdur. Gdybyś była taka mądra, to z pewnością zauważyłabyć, że na "zielone" wogóle nie wchodzę, a jak już wejde, to nie nic pisze. Na "niebieskim" nie ma ani jednego mojego postu na twój temat. Zrozum, ze ja nie zajmuje się głupotami i mam dużo lepsze zajecia niż picanie cokolwiek na twój temat.