Niestety,ale znam takiego, choć do tej pory byłam z niego zadowolona. Do czasu, aż przyszłam z Czarnuszką. Pisałam już wcześniej topic,że ją znalazłam.
Czarnuszka miała kleszcza na pyszczku. Ja nie umiem tego usuwać, więc stwierdziłam,że pójdę do mojego weta i przy okazji ją odrobaczę i wogóle pokażę.
Trafiłam w godziny wolne od pracy (normalnie gabinet jest czynny 8-10 i 16-18, w inne godziny trzeba dzwonić). No więc zadzwoniłam. Wet w oknie. Zobaczyłam, jak się wścieka,że ktoś dzwoni. Ochrzanił mnie przez domofon,że on teraz to je obiad :?
No,ale dobra. Wpuścił mnie,choć padał deszcz i na początku to kazał mi poczekać
Co usłyszałam? - "Co za mało kotów w domu?! Ile jeszcze ich Pani zniesie?! Tak to się nie da!!! Jest taka Pani tutaj,co już 70 psów ma i tyle samo kotów!I jak to karmić???"
O ty!!!!
Tak to się nie robi. Wyszłam od niego i już. A jeszcze się spytał, czy ją w domu zostawiam,czy nie. A sam to ma kilka psów i jeszcze się pochwalił,że ostatnio to też przygarnął pieska
Kiedyś jak przychodziłam z kotami, to się pytał "Co tam na farmie kociej słychać?"
Tyle, że on na tej kociej farmie to zarabia. Jak już mu to satysfakcji nie sprawia:/
Chyba zmieniamy weta. Ten jest najbliżej i zawsze jak coś to szybko się dojdzie- mam 5 minut. Do drugiego mam całe miasto do przejścia,a nie zawsze jest samochód:/
Ale tego muszę narazie odwiedzić,żeby oddać 10 zł, za wyjęcie kleszcza