A ja w tych sprawach popieram Korwina. Oto jedna notka z jego blogu:
Nie, nie będzie o gospodarce - wykończmy jeszcze dziś temat "Rospudy". Pan Bartłomiej Kozek na stronach Rospudy
http://www.rospuda.org.pl/był łaskaw dać mi stanowczy odpór - utrzymany jednak w tonie dość spokojnym. Co prawda twierdzi, że osoby zaangażowane w obronę torfowisk "nawyzywałem" i "najzwyczajniej kłamię" twierdząc, że ekolodzy walczą o przyrodę dla pieniędzy z łapówek. Otóż ja nie "wyzywałem" - natomiast pamiętam z samej jednej Warszawy dwa przypadki, gdy ekolodzy odstępowali od blokad za pieniądze (raz było to $100.000, raz $500.000). Tak - nie w formie łapówek (w sensie prawnym); przedsiębiorstwa jak najbardziej legalnie wpłacały te pieniądze na jakiś "fundusz ochrony przyrody", z którego jakaś grupa ekologów finansowała następne protesty.
A skąd - myślicie Państwo - biorą się te nowoczesne i b. szybkie łodzie, którymi poruszają się eko-terrorysci z "Greenpeace"? Ze składek?
Ja to jednak nazywam "łapówką".
P.Kozek ponadto próbuje mnie obrazić twierdząc, że nie potrafię sobie wyobrazić, że istnieje coś ważniejszego, niż pieniądze. Wydaje się, że akurat to udowadniam swoim życiem - więc nawet się nie obrażę, tylko litościwie pokiwam głową.
Natomiast, oczywiście, przy podejmowaniu decyzyj gospodarczych pieniądze z definicji są najważniejsze. Bo pieniądze - to tylko równoważnik ludzkiej pracy. Marnotrawstwo pieniędzy - to pogarda dla pracy. Gdyby więc przewożenie TIR-ów kolejami było oplacalne - to bardzo proszę. Problem w tym, że mało kto godzi się na jeżdżenie na stację kolejową, czekanie na pociąg, i potem odjeżdżanie z innej stacji - skoro może zawieźć towar bezpośrednio na miejsce (nawiasem mówiąc: skracając tym samym drogę, a więc powodując mniejsze zniszczenie środowiska). Ohydny prywatny kapitalista pracuje dla obrzydliwego zysku - skoro więc TIR-a na wagon nie wstawia, to widocznie to nie jest opłacalne, czyli: trzeba by dopłacić. Niech p.Kozek wytłumaczy babinie z Goniądza lub spod Kowna, że ma dopłacać do przewożenia czegoś z Polski na Litwę!!
Resztę tekstu, poza tymi paroma zdaniami, p.Kozek poświęca na straszeniu nas Wspólnotą Europejską (Nie "Unią"! "Unia" naprawdę nie istnieje! Vide:
http://tiny.pl/cclw- ale, OK: ponieważ prawnicy się kłócą, czy "Wspólnota" czy "Wspólnoty" - mówmy potocznie: "Unia"). Ponieważ jednak ja byłem już straszony całym Związkiem Sowieckim, to cała ta zafajdana Bruksela mało mnie interesuje. "Traktat Konstytucyjny UE" ratyfikowany nie jest, Polska jest więc nadal suwerenna - i wprawdzie istotnie na mocy Traktatu Akcesyjnego do WE KE może nam i wstrzymać niektóre dotacje i przyładować grzywnę od kilkunastu do 20 mln € (po 50 gr na obywatela) - to ja daję 10 zł i niech się towarzysze euro-komisarze tym podetrą.
Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz.
Zwracam uwagę, że wcale nie jestem zacietrzewiony. Pisałem nawet, że jest całkiem prawdopodobne, że prowadzenie drogi przez torfowiska jest droższe, niż przez piasek - i właśnie dlatego projektanci chcą to robić, bo marże od państwa są (niestety!) proporcjonalne do wartości inwestycji. Ciekaw jestem, jaki byłby owoc pracy projektantów, gdyby powiedzieć im nie: "Wykonawca dostaje zwrot kosztów inwestycji plus 15%" tylko "Wykonawca ma pokryte koszty plus 10 milionów - niezależnie od tego, czy koszt to 100 mln czy 900 mln".
Ale "Zieloni" zamiast dyskutować o mechanizmach ekonomicznych wolą biadolić nad losem gza torfowego i straszyć nas Brukselą.
I wreszcie niech mi ktoś wytłumaczy jedno:
Dlaczego ekologom nie przeszkadza stan obecny, czyli 500 TIR-ów na godzinę, wlokących się w ogonku i stale zmieniających biegi - a przeszkadza te same 500 TIR-ów, ale przemykających dwupasmówką trzy razy szybciej na szóstym biegu - czyli wydalające znacznie mniej spalin?