Tu nie chodzi o to, żeby te muflony teraz spektakularnie wystrzelać, wystarczyłoby ich nie " hodować ", zostawić je samemu sobie ( zresztą, podobnie powinno być z innymi gatunkami ), podobnie jak bażanty, " hodowane " dla przyjemności polowania - i nie ma znaczenia fakt, że ten gatunek nie jest przywykły do życia w naszym klimacie i bez pomocy człowieka nie jest w stanie się utrzymać.
Koło się zamyka, bez zrozumienia przez LP tego że las jest stołówką zwierząt, nie fabryką drewna, bez zrozumienia przez rolników że pola trzeba pilnować i grodzić tak jak to było dawniej.
Przykład musi iść z góry, od polityków
to politycy MUSZĄ to zrozumieć, to politycy decydują o polityce LP, to politycy trzęsą dupami przed rolnikami: musimy wybić te zwierzęta, bo rolnicy ponoszą straty, musimy wybić bobry, łosie, etc. etc.
gdzie tu jest mowa o ochronie upraw?, o grodzeniu? - nie ma
podobnie jest w przypadku powodzian, gdy swego czasu Cimoszewicz wspomniał coś o tym, ze trzeba się ubezpieczać to prawie go roznieśli na widłach
politycy boją się tylko gniewu wyborców a wyborcy mają w czterech literach jakieś tam zwierzątka, oni chcą kasy i wygodnego życia a te zwierzątka im w tym przeszkadzają, więc do piachu z nimi - dopóki społeczeństwo nie zmieni swego podejścia, nastawienia i mentalności, nic się nie zmieni i politycy nie nabiorą odwagi.
Odszkodowań za szkody wyrządzane przez wilki nie płaci PZŁ, tylko Skarb Państwa - zresztą, i jedni i drudzy nie wywiązują się należycie ze swoich obowiązków.
LP ustala, tzw. plany hodowlane i plany pozyskania i myśliwi większość winy zwalają właśnie na leśnych a mnie się wydaje, że to jedna i ta sama klika i jedni nie chcą zrobić krzywdy drugim, żeby sobie nie popsuć ogólnego błogostanu, jaki obecnie planuje - LP zatwierdza, PZŁ wykonuje i jest git.
Ostatnio chyba myśliwi nabierają większej odwagi niż politycy - niejaki dr Florian Asche, myśliwy:
Herbert Trummler: doktorze Asche, zanim przejdziemy do sensacyjnej książki Pana autorstwa, chciałbym na początek zadać pytanie, które pojawia się we wszystkich wywiadach z naszymi gośćmi: dlaczego Pan poluje?
Asche: z pasji, z żądzy, dla zmysłowej przyjemności. Dlatego, że można bez żadnego filtra, w pełni doświadczać natury. I najważniejsze: można pozyskać zdobycz.
To pozyskiwanie nazywa się też zabijaniem.
Które jest jednym z najbardziej naturalnych procesów naszego świata. Tam gdzie życie, tam i śmierć. Jeśli żyjesz, musisz umrzeć. Jednak fascynujące w polowaniu jest to całe przybliżanie się do momentu strzału.
W swojej książce na okrągło pisze Pan o żądzy polowania. Jak to rozumieć?
Łowy są zmysłowym procesem, a tam gdzie zmysłowość, tam i pożądanie. Nie inaczej jest w przypadku myśliwych.
Dlaczego więc ci, zapytani o powody, dla których polują, zazwyczaj zaczynają gadać wyłącznie o konieczności regulacji zwierzostanów, ekologii, ochronie i tym podobnych?
Ze strachu. Myślistwo, tak jak wszystko co ze wsią związane, znajduje się pod silnym naciskiem miejskiej cywilizacji. Zarówno politycznym jak i medialnym. Publikowane są niepochlebne opinie o polowaniu i myśliwych. Sytuacja wygląda znacznie lepiej w Austrii niż w Niemczech, co wynika z mocniej zakotwiczonego łowiectwa w tamtejszym społeczeństwie. A ponieważ owa presja jest tak wielka, my, myśliwi boimy się powiedzieć o co tak naprawdę chodzi, co nas emocjonalnie napędza. Próbujemy zyskać sympatię poprzez opowiadanie o opiece, ochronie itd. Ale to działa tylko w ograniczonym stopniu, ponieważ nie stanowi całej prawdy. Oczywiście, w tym wszystkim jest też motyw ochrony, ale rozstrzyga wyłącznie instynkt drapieżcy. Potrzeba nam odwagi, aby to wyznać.
więcej na blogu Aki:
http://bucewzielonych.blogspot.de/2014/03/polowanie-seks-i-zwierzat-paaszowanie.html