Boże..
Siedzę przy kompie, patrzę do bojownika: nie ma go!!
Panika!
Szukam wszędzie z mamą, biegnę po latarkę, słyszę "jest!!" biegne, "daj łyżkę!" biegne po łychę, jakoś go mama wzięła, wrzuciła do akwa..
Biedny, owinięty włosami i kurzem, ale żyje!
Mama moja go odwinęła z włosów, poleciałam po gazę, ale nie było.
Wróciłam: bojowniczek już pływa, puszy się, tylko jedna płetwa go boli, bo rzadko jej używa. Wpuszczę mu pomocną Akryflawinę..
Cwaniak wycelował w miejsce, gdzie jest mała przerwa dla grzałki :? Już przykryłam gazą [znalazłam kawałek
]
Ale się przeraziłam..