Mój kocio wczoraj wrócił do domu, z obolałą łapką, starał się na niej nie stawać i strasznie się darł jak ją dotykałam, z czego wnioskuję, że ktoś go musiał kopnąć. Więc wczoraj poiwiedziałam wszystkim w domu, że koniec z wypuszczaniem Neka samego. Po południu wzięłam go na smycz i poszliśmy na spacer, żeby się załatwił (bo on już wogóle nie chce korzuystać z kuwety, tylko miauczy pod drzwiami) cały czas był na mnie zdenerwowany, że nie może sobie normalnie pobiegać i całą drogę tak jakoś dziwnie warczał i syczał na mnie, a jak się położył i chciałam go podnieść to chciał mnie podrapać i ugryźć, wogóle go nie poznaję. Boję się że on przez takie wychodzenie jakiejś nerwicy dostanie. No ale i tak co z moich wysiłków??? Jak wyszłam wieczorem z domu, wracam.. pytam gdzie kot, a moi rodzice jak by nigdy nic mówią żę na polu. Ale się wkurzyłam, normalnie zrobiłam im taką chaję, ale najgorsze jest to że Neko nie wrócił na noc i do tej pory go nie ma. Idę go zawołać może jest gdzieś w pobliżu mojego bloku.