Dzisiaj dowiedziałam się o tym, że duszyczka mojej małej szczurzyczki Unki, opuściła nasz świat i poleciała szukać lepszego miejsca.... A jeszcze wczoraj siedziałam przy niej, głaskałam jej futerko... Ale to było już wiadome, że w końcu odejdzie... Nie chciała jeść, miała już raz wycinanego raka, teraz futerko zaczynało jej linieć... Nie mogła dobrze ustać na łapkach... Biedactwo.....
A teraz przyszłam do domu, w klatce już jej nie było... Moja mama napewno zabrała gdzieś jej ciałko... Nawet się nie mogłam pożegnać! ...nie moge już...
Mam tylko nadzieję, że tam jej będzie jeszcze lepiej, niech dobre duchy, wezmą ją w swoją opiekę...