Guz wycięty - był większy niż pięść.
Tak unaczyniony, że przychodnia byla cała we krwi. Sterylki nie robiliśmy bo za długo by zabieg trwał i tak 2 godziny było.
Jak przyjechałam na umówioną godzinę aby być przy jej wybudzeniu powitała mnie radosnie biegając po przychodni i wszystko uwalając kapiąca krwią.
Teraz mam przechlapane, bo musze jej cały czas trzymac na dupsku zimne (lód, mokre ręczniki) okłady, by wreszcia zatamować tą krew. No i jak tylko doope podniesie ( a chętna jest bardzo) to z niej skrzepy walą i krew w sporej ilości.
Więc tylko miskami z wodą i szmatami dom obstawiam.
Ciekawa noc mnie czeka - ale będę walczyc. Muszę .
Samochodowe siedzenia tez mam we krwi, bo szmaty nie pomołgy - wierciła się.
Wydaje się byc w dobrej kondycji , ale ta krew mnie dobija. Wet mówi aby zatamować chłodzeniem - to jest najwazniejsze.
Tyle sprawozdania na razie. Później napiszę jak sprawy krwawienia się będą miały.
Jutro kolejna wizyta, bo ma jakies tampony pozakładane uciskające i dezynfekujące.