Jeszcze ja sie wtrace lekko
Ja i mój dawny Siwy tak samo - na dluzsza mete jezdzilismy tylko w grupie. Sporadycznie, pojdeyncze jazdy samemu (bez instruktora) oraz jeden trening (konsultacje ujezdzeniowe) z p.Piasecka.
Porównujac te 3 poziomy "jakosci" jakby nie patrzec po pierwsze zgodze sie z Magdziorka.
Nie wiem czy inni tez tak maja, czy to sprawa wyłacznie mojej psychiki ale podczas jazdy indywidualnej jestem tak skupiona, skoncentrowana (zeby jak najwiecej skorzystac, zeby nie narobic sobie obciachu, zeby pokazac sie z jak najlepszej strony) ze automatycznie kon lepiej chodzi. Jest mniej 'rozlazly' przede wszystkim, bo ja daje z siebie wszystko, nie ma czasu na nude, instruktor skupiony tylko na mnie.
Pamietam ze po treningu z p.Piasecka bylam tak wykonczona ze pol godziny siedzialam pod boksem i nie moglam sie ruszyc
A kon na jezdzie fantastycznie, mimo ze - cytuje innych ludzi "rekreacyjny trup" to chodzil na tym treningu mega precyzyjnie, podstawiony, z impulsem. Kwestia tego ze ja sie "spiełam" (w pozytywnym sensie) zeby wszystko wyszlo. Poza tym jesli jest juz jazda na jakims poziomie (nie mówie ze moja byla, ale ogolnie np jesli ktos trenuje uj/skoki) to wazne jest zeby w momencie spięcia, niepewnosci czy popuscic czy przycisnac, zeby trener wtedy podpowiedzial, czasem to są sekundy kiedy jezdziec swoim ciałem, zachowaniem pokazuje koniowi dobrą lub złą drogę. Trener sie wtedy baardzo przydaje, zeby własnie naprowadzic na własciwe tory, wychwycic bardzo szybko nawet małe oznaki problemów. W jezdzie grupowej ciezko liczyc na taka uwage.
Ale ja tak samo, ze wzgl na kase (u nas jazdy indywidualne kosztowaly najpierw 50 zł pozniej 80...) jezdzilam glownie grupowo. Inna sprawa ze byly to grupy zazwyczaj my+ 2-3 konie prywatne, sportowe. Kazdy wie jak najlepiej rozprezyc swojego konia, instr ewentualnie koryguje, a pozniej juz konkretna robota, zadnej jazdy na ogonach, cwiczenia, elementy caly czas bez chwili nudy.
Takie podejscie w stajniach jednak zdarza sie bardzo zadko. Wiekszosc jazd, nawet takich "lepszych szkółek" ktore widzialam to cos na zasadzie - najlepsza osoba na czoło i mimo ze czasem usyłyszy jakies tam uwagi to jednak instruktor bardziej skupiony jest na tych osobach które sobie słabiej radzą.
Nie ma siły, instruktor tez człowiek, nie ma uwagi podzielnej przez 6 czy 7. Nie ma szans zeby kazdy jezdziec dostał "po równo" czasu i zaangazowania instruktora, tymbardziej w ciagu godziny...
Natomiast jazd samemu na dłuzsza mete nie polecam z wielu wzgledów - tych o których pisalam wczesniej, oraz zbytniego odpuszczania sobie.. "aaa moze teraz sobie przejde do stępa/ moze juz skonczymy na dzisiaj" itp.