Wielu z nas boi się muzułmanów, widząc w nich potencjalnych terrorystów, a muzułmanie, tacy zwyczajni, bywa, że boją się naszego strachu i mogącej z niego wyniknąć agresji. Znajomy Arab przyjechał do Polski wraz z dwoma synami, w połowie Polakami, kilka dni przed zamachem na WTC. Wcześniej mieszkali w Polsce, ale kilka lat spędzili w Syrii. Po zamachu, bojąc się pobicia, prawie nie wychodzili z domu. Dzieci w szkole były wyzywane od Bin-Ladenów. Prosiły ojca, by na ulicy nie zwracał się do nich po imieniu. Nie mieli typowo arabskiego wyglądu, nawet ojciec, jeden z chłopców wręcz w niczym nie przypominał Araba, jednak imiona nosili arabskie. Ci ludzie, niczemu niewinni, mieli podstawy do obaw, a dam głowę, że oni nikomu nie zagrażali. W każdym narodzie są ludzie normalni i fanatycy. Nie można wszystkich wrzucać do jednego worka, a strach, skądinąd zrozumiały, nie powinien odbierać rozumu.