Hm, ja też byłam zawsze samotnicą, preferującą towarzystwo zwierzaków i książek, niż dzieciaków. Nawet kuzynki wrednie mnie obgadywały
W każdym bądź razie, co do kształtowania się osobowości i tożsamości (o tym mówimy, prawda?
) - oczywista, człowiek się rodzi z pewnymi predyspozycjami, ale ogromną rolę gra tutaj proces socjalizacji (pierwotnej i wtórnej). Tak, jak bardzo podkreślamy ważność owego procesu w odniesieniu do szczeniaków, tak samo istotne jest to w przypadku ludzi - taka kształtująca się osobowość to bardzo, bardzo delikatny i wrażliwy materiał :] Sam w sobie, człowiek ma niewiele do powiedzenia w kwestii własnego "kształtowania się", patrząc z tej strony. Przykład kuzynki w moim wieku - kiedyś dziewczę bardzo ciche, nieśmiałe i obracające się głównie w towarzystwie podwórkowym (które z kolei mnie totalnie odrzuciło
), teraz jest zupełnie inna - towarzyska, w pewnym sensie przebojowa, otoczona ludźmi. Zmiana, myślę, nastąpiła w tym fatalnym okresie gimnazjum (rany, cóż to za durny pomysł był...!) - chodziłyśmy do różnych szkół, ja coraz bardziej od ludzi się odsuwałam, ona - wręcz przeciwnie.
A to, w jakim stopniu nasze otoczenie "upodobni" nas do siebie, zależy od stopnia podatności na wpływy, konformizmu, rzecz jasna.
Mogłabym dłużej gadać, ale czy ja na egzaminie jestem, przepraszam? ^^ Socjologia to zło xP