O to, to, z tymi dziećmi
Nieraz dobrze zadziała pytanie-riposta "A ilu dzieciom już Pan pomógł? "
Jak jeszcze studiowałam, to w czasie zajeć weszły dziewczyny zbierające datki dla hospicjum dla dzieci - zaoczna byłam to wiadomo, tu się szczypał człowiek aby na czesne uciułać, to na dojazdy, na kserówki, w domu swoja część rachunków też do opłacenia, pamiętam, że parę dni wcześniej dołożyłam się do zbiórki na sterylizację jakiejś bezpańskiej amstaffowatej suni(chociaż akurat nie jestem pewna czy owa suka była mi za to wdzięczna
że sie do jej wizyty u weta przyczyniłam
), no, nie miałam, nie dałam, a to bardzo wzburzyło moją koleżankę po sąsiedzku, bardzo dzieciolubną "Czemu nie dałaś??" , odparłam, że co miałam "luźnego" to poszło na psy i nie mam "Psom pomożesz a dziecku nie??"- zapowietrzyła się i odpowietrzyła dopiero w autobusie powrotnym
Teraz wiem, ze powinnam poprzestac tylko na "nie miałam", nie tłumaczyć się, bo ryzykowałam niedotlenieniem koleżanki