Grzesiek, może to wynika z tego, że zawsze miałam kilka psów. I w jakiś sposób (ale tylko częściowo) jest łatwiej znieść śmierć przyjaciela, kiedy inny Ci zagląda w oczy i też cierpi (tak, tak).
Natomiast zamknięcie się w sobie z własnym bólem i cierpieniem, to nie fair, kiedy tyle zwierząt cierpi i czeka. To takie egoistyczne hodowanie własnego bólu jak roślinki. Nie będziemy przez to lepsi, a wzięciem innego pieska na pewno nie skalamy pamięci tego ukochanego.
Szczególnie jeśli zastanawiamy się nad psem ze schroniska, a nie z hodowli.
P.S. Wasyl ma 18 lat i od kilku zim się szykuję na to, że może odejść (w zimie czuje się fatalnie). Nie wyobrażam sobie pozostania nagle w pustym domu, w którym o podłogę nie stukają psie pazurki i nikt nie wodzi za Tobą oczami.