Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukanie zaawansowane  

Aktualności:

Strony: [1]   Do dołu

Autor Wątek: RAPORTY POWYPADKOWE  (Przeczytany 1456 razy)

0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

ZEMAT

  • Gość
RAPORTY POWYPADKOWE
« : 2002-10-08, 19:03 »
Oto jak sprawcy i świadkowie wypadków samochodowych wyjaśniają ich zajście -podane za rocznikiem "asekuracja & reasekuracja" 1998/99
Broniąc się przed uderzeniem zderzaka samochodu przede mną uderzyłem przechodnia.

Budka telefoniczna zbliżała się. kiedy spróbowałem zjechać jej z drogi, to uderzyła w mój przód.

Byłem pewien, że ten stary człowiek nie dotrze na drugą stronę ulicy, kiedy go stuknąłem.

Cały dzień byłem na zakupach - kupowałem rośliny. Gdy wracałem do domu, to żywopłot wyrósł jak grzyb po deszczu, przysłaniając mi pole widzenia w taki sposób, że nie zobaczyłem nadjeżdżającego samochodu.

Ciężarówka cofnęła się przez szybę prosto w moją żonę.

Co mogłem zrobić, aby zapobiec wypadkowi? Jechać autobusem?

Dałem sygnał klaksonem, ale nie działał, ponieważ został skradziony.

Doberman zjadł wnętrze samochodu, kiedy byłem w sklepie.

Dziewczyna w samochodzie obok wystawiła na widok swoje piersi i wtedy wjechałem w auto przede mną.

Facet był na całej drodze i wiele razy próbowałem go wyminąć zanim uderzyłem w niego.

Inny samochód zderzył się z moim, nie ostrzegając o swoich zamiarach.

Jechałem do lekarza z chorym kręgosłupem, kiedy wypadł mi dysk, powodując wypadek.

Jechałem powoli, usiłując dosięgnąć szmatki, aby wytrzeć okno, która zaczepiła się o fotel. Kiedy ją pociągnąłem, uderzyłem się w twarz, straciłem kontrolę nad kierownicą i wjechałem do rowu. Gdy przyjechałem z powrotem z pomocą drogową, moje radio zniknęło.

Jechałem sobie spokojnie, a tu nagle zaatakowała mnie wysepka tramwajowa.

Jedynym świadkiem była pewna córa Koryntu, która tam stała w bramie, ale ona nie chciała podać swoich personaliów.

Kiedy dojeżdżałem do skrzyżowania, nagle pojawił się znak drogowy w miejscu, gdzie nigdy przedtem się nie pojawiał i nie zdążyłem zahamować.

Kiedy jechałem przez park safari, mój samochód otoczyły małe, brązowe, zezowate małpy. Gruba małpa zaczęła kręcić się na antenie mojego samochodu zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara. Pomimo moich usilnych starań nie chciała zaprzestać i mniej więcej w trzy minuty później zniknęła w poszyciu leśnym z anteną w pysku.

Kiedy wróciłam do samochodu to okazało się, że on umyślnie albo nieumyślnie zniknął.

Kierowca, który przejechał człowieka: "Podszedłem do leżącego pieszego i stwierdziłem, że jest bardziej pijany ode mnie".

Mężczyzna naprawiał dach swojego domu. Stał na drabinie, kiedy podmuch wiatru zdmuchnął go z niej. W efekcie poszkodowany spadł na swój kabriolet stojący pod domem. Doprowadziło to do dwóch roszczeń ubezpieczeniowych. Pierwsze: kabriolet został zniszczony przez "spadający przedmiot". Drugie: właściciel został poszkodowany "wchodząc do samochodu".

Motornicza tramwaju potrącona przez samochód podczas przestawiania zwrotnicy: "Zostałam uderzona w tył mojej osoby i wywróciłam się na jezdnię".

Mój samochód był legalnie zaparkowany, kiedy wjechał w inny pojazd.

Mój samochód był prawidłowo zaparkowany w tyle innego samochodu.

Mój samochód przeleciał przez barierkę i wylądował w kamieniołomie. Mam nadzieję, że spotka się to z państwa aprobatą.

Myślałem, że mam opuszczone okno jednak okazało się, że jest podniesione kiedy wystawiłem przez nie rękę.

Na samochód wpadła krowa. Później dowiedziałem się, że była trochę przygłupia.

Nagle znikąd pojawił się niewidoczny samochód, uderzył w mój samochód, po czym zniknął.

Nie jestem pewna, czyja to wina, ale podejrzanych jest wielu. Słupy, kioski, drzewa.

Nie pamiętam dokładnie okoliczności wypadku, ponieważ byłem kompletnie pijany. W celu uzyskania dalszych szczegółów proszę zwracać się do policji.

Nie wiedziałem, że po północy też obowiązuje ograniczenie prędkości.

Odholowałem swój samochód z jezdni, spojrzałem na teściową i uderzyłem w nasyp.

Ostrożnie przyhamowałem, aby ta kobieta upadła jak najdelikatniej.

Pewien pan zatrzymał samochód na uboczu z oczywistej przyczyny. Kiedy kończył, wiatr pchnął drzwi na jego rękę. W rezultacie dżentelmen zapiął spodnie znacznie szybciej, niż planował. Wynikłe straty zostały pokryte z polisy OC.

Piesza potrącona przez samochód: "Stwierdziłam, że nie mam butów na nogach. Okazało się, że jeden but jest za kioskiem Ruchu, a drugi na dachu kiosku".

Pośrednią przyczyną wypadku był mały człowieczek w małym samochodzie z dużą buzią .

Poszkodowany przeze mnie obywatel jest teraz w szpitalu i nie chowa urazy. Powiedział, że mogę korzystać z jego samochodu i wziąć jego żonę aż do czasu, kiedy wyjdzie ze szpitala.

Potrąciłem tego mężczyznę, który przyznał, że to jego wina, ponieważ już poprzednio był poszkodowany.

Powiedziałem policjantce, że nic mi nie jest, ale kiedy zdjąłem kapelusz, stwierdziła, że mam pękniętą czaszkę.

Prowadziłem od 40 lat, kiedy nagle zasnąłem przy kierownicy i miałem wypadek.

Przechodzień nie miał żadnego pomysłu, którędy uciekać, więc go przejechałem.

Przechodzień uderzył mnie i wszedł pod mój wóz.

Pytanie: "Czy próbował pan dać ostrzeżenie?"
Odpowiedź ubezpieczonego : "Tak, klaksonem"
Pytanie: "Czy druga strona próbowała dać ostrzeżenie?"
Odpowiedź ubezpieczonego: "Tak. Zrobiła muuuuuu"

Samochód plus samochód równa się nieszczęście

Samochód przede mną potrącił przechodnia, który jednak wstał, więc też na niego wjechałem.

Sprawca wypadku: "To jest niemożliwe, żebym jechał na piątym biegu. Jechałem na pewno na czwartym albo na piątym biegu".

Szczury rozmyślnie pożarły tapicerkę mojego wozu.

Świadek potrącenia pieszego: "Usłyszałem jak Przemek krzyknął do głuchoniemego Tokarczuka: STÓJ".

Świadek potrącenia pieszego: "Zobaczyłem, że w powietrzu na wysokości 2 do 3 metrów leci, znany mi osobiście, mieszkaniec Orzechowa".

Tego byka chyba ugryzła osa, bo rzucił się na moje auto.

Ten pan jest bezstronnym świadkiem na moją korzyść.

Ten pieszy strasznie latał po szosie, musiałem kilka razy wykręcać, zanim na niego wpadłem.

Ubezpieczony dzwoni do ubezpieczyciela: "Mogę państwu wynająć mój dom, z którego jest świetny widok na szosę i można obserwować ubezpieczone samochody".

Ubezpieczony nie zauważył końca mola i wjechał do morza.

Ubezpieczony zostawił auto na polu. Kiedy wrócił, samochód zaatakowały owce.

Usiłując zabić muchę, wjechałem na słup telegraficzny.

W moim samochodzie zaczęły się bić dwie osy i zostałem ukąszony, przez co wjechałem w auto przede mną.

W pewnym momencie drzewo dostało się pomiędzy kabinę ciężarówki i przyczepę.

Wiedziałam, że pies jest zazdrosny o samochód, ale gdybym myślała, że coś się stanie, nie prosiłabym go, żeby prowadził.

Wjeżdżając na parking, uderzyłem w ogromną, plastikową mysz.

Wracając do domu, podjechałem do złego domu i wpadłem na drzewo, którego nie mam.

Wyrzuciło mnie z samochodu, kiedy zjechał z szosy. Dopiero potem znalazły mnie w rowie dwie zabłąkane krowy.

Zatrąbiłem na pieszego, ale on tylko się na mnie gapił, więc go przejechałem.

Zdałem sobie sprawę, że może być nieciekawie. Golf jedzie nam w maskę. Spojrzałem na zegarek - była 7:05.

Zderzyłem się ze stojącą ciężarówką, nadjeżdżającą z drugiej strony.

Zobaczyłem wolno poruszającego się starszego pana o smutnej twarzy, jak odbił się od dachu mojego samochodu.

Źle osądziłem kobietę przechodzącą przez jezdnię.
Zapisane

ZEMAT

  • Gość
RAPORT Z WYPADKU
« Odpowiedź #1 : 2002-10-08, 19:04 »
List osoby poszkodowanej w wypadku przy pracy, nadeslany do zakladu ubezpieczen jako odpowiedz na prosbe o udzielenie blizszych informacji dotyczacych okolicznosci wypadku:
Szanowni panstwo!

W raporcie z wypadku jako przyczyne wypadku podalem: "próba samodzielnego wykonania pracy". W liscie stwierdzili Panstwo, ze powinienem podac pelniejsze wyjasnienie. Sadze, ze ponizsze szczególy beda wystarczajace.

Jestem z zawodu murarzem. W dniu wypadku pracowalem sam na dachu nowego, trzypietrowego budynku. Kiedy zakonczylem prace, stwierdzilem, ze mam ponad 150 kilogramów cegiel porozrzucanych wokolo. Zdecydowalem nie znosic ich na dól pojedynczo, lecz spuscic je na dól w beczce, uzywajac liny na bloku przytwierdzonym do sciany na trzecim pietrze budynku. Po zabezpieczeniu liny na dole wszedlem na dach i zawiesilem na niej beczke zaladowana ceglami. Potem zszedlem na dól i odwiazalem line, a nastepnie, trzymajac ja mocno, zaczalem powoli opuszczac 150-kilowy ciezar.

W raporcie o wypadku napisalem, ze waze 80 kilogramów. Mozecie sobie Panstwo wyobrazic, jak duze bylo moje zaskoczenie naglym szarpnieciem do góry - stracilem orientacje, nie puscilem jednak liny. Nie musze dodawac, ze ruszylem do góry w raczej szybkim tempie, po scianie budynku. W polowie drugiego pietra spotkalem sie z opadajaca beczka - to tlumaczy peknieta czaszke oraz zlamany obojczyk.

Zwolnilem troche z powodu beczki, ale kontynuowalem gwaltowne wciaganie, nie zatrzymujac sie, az kostki mojej prawej reki nie weszly w blok. Na szczescie pozostalem przytomny i bylem w stanie nadal trzymac mocno line pomimo bólu i ran.

W tym samym czasie beczka z ceglami uderzyla o ziemie. W wyniku uderzenia jej dno peklo, a zawartosc wypadla. Pozbawiona cegiel beczka wazyla juz tylko 25 kilogramów. Przypominam, ze ja waze 80 kilogramów, wiec w tej sytuacji zaczalem gwaltownie spadac, i w polowie drugiego pietra ponownie spotkalem sie z beczka, która tym razem wznosila sie do góry. W efekcie mam pekniete kostki i rany szarpane nóg. Spotkanie to opóznilo mój upadek na tyle, ze odnioslem mniej obrazen przy upadku na stos cegiel - zlamane tylko trzy zebra.

Z przykroscia musze stwierdzic, ze gdy lezalem obolaly na ceglach, nie moglem wstac, ani sie poruszac, a ponadto przestalem trzezwo myslec i puscilem line. Pusta beczka wazaca wiecej niz lina, spadla na dól i polamala mi nogi.

Mam nadzieje, ze udzielilem Panstwu wyczerpujacych odpowiedzi potrzebnych do zakonczenia postepowania w mojej sprawie. Teraz juz Panstwo zapewne rozumieja, w jakich okolicznosciach wydarzyl sie mój wypadek.
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
 

Strona wygenerowana w 0.071 sekund z 21 zapytaniami.