No tak, drugi temat o myśliwych i ich postępkach nam się utworzył... Należało się tego spodziewać...
Myśliwy mysliwemu nierówny, powtarzam to stale... Potrafię sobie wyobrazić i takich, o których można powiedzieć, że kochają zwierzęta. Pewnie część z Was spyta, jak można kochać i zabijać? A ja myślę, że jednak można... Wszystko zależy od powodu i sposobu odebrania życia i od samego przeżycia tego aktu. Od odczuć, jakie ten czyn wywołuje u sprawcy...
Inna kwestia, ile takich mysliwych-miłośników zwierząt jest... Przypuszczam, że niewielu, bardzo niewielu...
Do tego, by ocenić, czy człowiek zasługuje na miano kochającego zwierzęta, trzeba wiedziec o nim więcej, niz tylko to, czy potrafi własnoręcznie zabić, czy też nie... Ja wolę myśliwego, który sięga po broń w rzadkich sytuacjach, uzasadnionych czymś sensowniejszym, niż zapełnienie miejsca na ścianie, ale który oprócz tego likwiduje wnyki, niż kogoś, kto zabić nie jest w stanie, ale już wystroić się w futro i opychać mięsem mając w głębokim poważaniu cierpienie zwierzęcia, które zjada, potrafi...
A przy tym ćwierka, jaki to wrażliwy jest, bo nie może patrzeć na to i owo... Więc odwraca wzrok... Ktoś inny wykonuje za niego brudną robotę, więc on sam jest w porządku...
Zadawanie śmierci jest wpisane w nasze życie... Czy jeśli z miłości do wszystkich istot odmówię mojemu psu mięsa, nie zaprzeczę sama sobie? Kura, której w ten sposób daruję życie, zapewne "zatrze łapy" z zadowolenia, ale czy tak samo wdzięczny będzie mój pies?
Co lepsze, uratować kurę, czy pogodzić się z mięsożernością psa? Ja wybieram to drugie i to bez specjalnych wyrzutów sumienia. Niech ma je ten, kto taki sposób funkcjonowania świata "wymyślił"... O ile ten ktoś czy coś ma sumienie, w co baaardzo wątpię...
Inna sprawa, że i dla kury chciałabym jak najlepszego życia i jak najlżejszej smierci... I na tym, moim zdaniem, polega sztuka dobrego życia, na równowadze między akceptacją porządku świata a zminimalizowaniem cierpień wszelkich istot.
Myśliwy zabija, my nie... Ale my korzystamy z tego, że ktoś, kogo zresztą z tego własnie powodu nie darzymy wielkim szacunkiem, robi to za nas i dla nas... A jeśli nawet nie dla nas, to dla naszych zwierzaków...
Jeśli mając do wyboru kurę, której życie było normalne i taką, która niczego normalnego nie zaznała wybieram co popadnie, bo jest mi wszystko jedno, to na pewno miłośniczką zwierząt nie jestem... Ale to, że godzę się ze śmiercią, a nawet sama ją zadaję (no nie wiem, czy bym potrafiła, ale nie wykluczam z całą stanowczością), jeszcze nie wszystko o mnie mówi...
Dlatego ja nie przekreślam nikogo tylko dlatego, że jest myśliwym... Bo może być tym jednym na tysiąc, który zasługuje na szacunek
Co nie zmienia faktu, że tych 999
należałoby rozgonić na cztery wiatry...
Uuuu... Ale dużo myśliwych obraziłam...