Ja mam kilka metod:
a) gdy był mój kosz, kładłam sobie na podłodze czytając na głos książkę (Kobi zawsze mi 'pomagał' pochłaniając rogi podręcznika
) i potem rozmawiałam z nim na temat tego, co przeczytałam. W ten sposób gadałam sama z sobą, ale Bi też miał w tym swój wkład.. Bo po prostu przypominałam sobie moment, w którym do niego czytałam, i to było tak jak wspomnienie udanej randki (załóżmy), tzn. jednoczesnie nie pamiętamy nic, a z drugiej strony wszystko możemy wypunktować w szczegółach
b) jeśli chodzi o pierwiastki i takie krótkie rzeczy - robiłam i robię sobie tablice, które rozwieszam/łam nad łóżkiem/biurkiem itp. Jestem raczej wzrokowcem i mam bardzo dobrą pamięć, i chcąc nie chcąc, po codziennym nawet przypadkowym spoglądaniu na moją radosną twórczość, wszystko samo wchodziło mi do głowy. Potem pytanko na wszystkie możliwe strony (wzór, nazwa, masa atomowa itp.) i umiem
c) ostatnio najbardziej lubię uczyć się w nocy. W ciągu dnia odrabiam lekcje pisemne, i przy okazji przygotowuję sobie materiał na nocną naukę, tzn. z historii i biologii czytam działy i wypisuję najwazniejsze wg. mnie rzeczy. W nocy wszystko lepiej mi wchodzi do głowy, tyle że musze na początku walczyć ze snem - po godzinie 24.00 już nie mam problemu i jest ok. Wczoraj (a raczej dziś) poszłam spać o 1.30, obudziłam się o 5.50.. i stwierdziłam, że jeszcze nigdy w zyciu nie miałam tyle energii
Przy okazji historię, której uczyłam się w nocy, umiem na medal, mogę nawet podać porę niektórych bitew, łącznie z dniem, miesiącem, datą i przebiegiem