ostatnio na spacerku była z nami siostra Bonka , Gabryśka
psy jak zwykle bawiły sie świetnie i brykałay po łące i w sumie wszystko wyglądało normalnie ( jak to na spacerze
)
jednak w domu okazało sie ,że Gabi ma jakąś niewielką narośl na łopatce
, ogólnie bym powiedziała mały guzek ale tak troszke galaretowaty
no ale teraz czyli 5 dni od tego kiedy ja to zauwazyłam (bo właściciele twierdzą,że tego nie miała wcześniej - na szczęście na tym spacerze też była właścicielka Gabi bo by było na mnie :? może...)
no i rośnie cały czas to "coś" na łopatce jest juz wielkości takiej,że ja juz tego dłonia nie zasłonie - takie troszke galaretowte i nie boli jak sie to masuje
byli z psem u weta - wet stwierdził,że to od stłuczenia
i samo zejdzie , zalecił nacieranie spirytusem salic. no i też podobno wbił w to igłę i wyciskał
ja tam nie wiem bo mnie to marwi strasznie - apo tym wyciśnięciu to sie robi cooooraz wieksze
czy kiedyś sie z czymś takim spotkaliście może?sorry że tak duzo nasmęciłam ale chciałam opisac dokładnie od czegi się podobno zaczęło