No to napisze o tych niedoslyszacych ze swojej klasy w LO
Obie dziewczyny byly przyjete bez egzaminow (pewnie to ustala prawo). Z jedna z nich siedzialam w lawce przez 4 lata. Nosila aparat i jej wada sluchu praktycznie nie przeszkadzala w normalnym funkcjonowaniu i nauce. Slychac bylo, ze ma odrobine "dziwna" wymowe, ale jak ktos nie wiedzial, ze ma klopoty ze sluchem, to pewnie nawet by nie zauwazyl. Czasem czegos nie doslyszala, zwlaszcza, jesli akurat nie spodziewala sie niczego uslyszec, ale generalnie bylo wszystko OK.
Natomiast druga dziewczyna miala bardzo powazna wade. Nosila aparaty w obu uszach i mimo to byla praktycznie glucha. Z tego tez powodu mowila bardzo niewyraznie - generalnie ciezko bylo cokolwiek zrozumiec. Mimo to jej rodzice niegdy nie pozwolili nauczyc jej sie jezyka migowego i uparcie pchali ja przez "normalne" szkoly.
Oczywiscie ze strony nauczycieli i klasy otrzymywala pomoc.
Poniewaz nie byla w stanie robic notatek z lekcji, wiec zawsze ktos pisal przez kalke dla niej. Ale na lekcjach siedziala i sie nudzila, ew. przepisywala sobie z tablicy, ale nawet nie wiedziala, o co chodzi
Nie byla odpytywana ustnie i ogolnie miala taryfe ulgowa (tylko z tym ostatnim to akurat nie jestem przekonana, czy bylo to dobre). Jak byla potrzeba, to sie jej pomagalo w lekcjach itp.
Staralismy sie traktowac ja normalnie, ale przyznam, ze bylo to trudne. No po prostu trudno jest utrzymywac na dluzsza mete normalne kontakty z kims, z kim sie nie mozna dogadac
A jesli chodzi ogolnie o przystosowanie architektoniczne szkol dla osob niepelnosprawnych, to i podstawowka i liceum mialy po kilka poziomow laczacych sie wylacznie schodami...
Na uczelni jest juz o niebo lepiej. Nie dotyczy to kilku starych budynkow, ale wiekszosc wydzialow ma juz zajecia w nowowybudowanych, a tam wszystko jest przystosowane.