Największe oczy świataNaukowcy z Nowej Zelandii uważają, że odkryli oko, które może być największym w królestwie zwierząt. Należy do najpotężniejszej na świecie, półtonowej kałamarnicy, której od początku tygodnia przyglądają się badacze.
Oko 27-centymetrowej średnicy jest zdaniem naukowców największym okiem, z jakim kiedykolwiek się zetknięto.
10-metrowy okaz jest samicą. O tym gatunku - Mesonychoteuthis hamiltoni - nie wiadomo zbyt wiele; tych zwierząt złapano w sumie tylko 10 sztuk. Gatunek odkryto w 1925 roku. Kałamarnica, której sekcję zwłok przeprowadzają naukowcy, została złapana przez rybaków niedaleko Antarktydy w ubiegłym roku.
- To niesamowite oczy. Teraz mają ponad 25 centymetrów średnicy, ale u żywego zwierzęcia było to na pewno więcej - pewnie około 30 centymetrów - powiedział Eric Warrant z University of Lund w Szwecji, który bierze udział w autopsji. - To są bez wątpienia największe oczy, jakie kiedykolwiek widziano, i możliwe, że największe jakie istniały w historii królestwa zwierząt - dodał.
Naukowcy mają nadzieję, że dzięki badaniom dowiedzą się więcej na temat tajemniczego gatunku.
Najdłużej żyjące zwierzę świata liczy sobie ponad 400 lat. Mięczaka-rekordzistę wyłowiono u wybrzeży Islandii. Sędziwy małż należy do gatunku Wenus. Ma 405 a może nawet 410 lat.Małż urodził się mniej więcej wtedy, gdy Szekspir pisał Hamleta. Poprzedni rekord, także należący do małża wynosił zaledwie 220 lat.
Walijscy naukowcy obliczyli wiek zwierzęcia dzięki dobrze zachowanym pierścieniom na zewnętrznej powierzchni muszli. Skorupy zwierząt morskich stanowią bowiem doskonały zapis historii ich życia.
Zoologowie przy wsparciu finansującej badania organizacji "Pomóż Osobom Starszym" chcą się teraz dowiedzieć na czym polega tajemnica długowieczności tych stworzeń.
Potężna pajęcza pajęczyna Rozciągającą się między drzewami gigantyczną sieć pajęczą - o wielkości dwóch boisk piłkarskich - znaleźli strażnicy parku Lake Tawakoni w Teksasie.
Zdaniem entomologów pajęczyna nie jest dziełem jednego pająka-giganta, lecz wynikiem współpracy milionów małych pająków. Mogło być tak, że tkały one swoje sieci, począwszy od jednego punktu centralnego, i w ten sposób pajęczyna osiągnęła swoje imponujące rozmiary.
Strażnicy nie wiedzą, dlaczego pająki połączyły siły, ich zdaniem to rzadkie zjawisko.
Jednak według entomologa z uniwersytetu w Teksasie profesora Johna Jackmana doniesienia o ogromnych pajęczynach pojawiają się co kilka lat.
Władze parku mówią, że wielka sieć jest niewątpliwą atrakcją dla zwiedzających, ale stała się śmiertelną pułapką dla tysięcy owadów.
Na początku była tak biała, że wyglądała bajkowo. Teraz wpadło w nią tyle komarów, że stała się nieco brązowa - opowiedziała Donna Garde z władz parku, znajdującego się ok. 70 km na wschód od Dallas.
Kiedy samica zamienia się w samcaZaburzenie działania narządu nosowo-lemieszowego u samic myszy powoduje, że zaczynają zachowywać się jak samce, między innymi kryją inne osobniki - informują naukowcy z USA na łamach pisma "Nature".
Narząd nosowo-lemieszowy (VNO) znajduje się w nosie i ma za zadanie odbieranie lotnych sygnałów chemicznych, nie ma jednak nic wspólnego z "tradycyjnym" zmysłem węchu.
Wykrywa feromony seksualne i socjalne, które silnie pobudzają ten organ i wywołują w organizmie niejako automatyczne, niekontrolowane zachowania reprodukcyjne. Neurony VNO mają połączenia z ośrodkami kontrolującymi zachowania seksualne i działanie układu rozrodczego w mózgu.
Dotychczas przyjmowało się, że różnice w zachowaniach seksualnych ssaków kształtują się pod wpływem działania hormonów na organizm rozwijającego się płodu jeszcze w macicy, powodując rozwój żeńskiego lub męskiego układu nerwowego.
Catherine Dulac z Harvard University wraz z kolegami dowiodła, że jest inaczej. Naukowcy badali zachowanie samic myszy, którym zaburzyli działanie VNO.
Okazało się, że takie samice wykazują typowo samcze zachowania seksualne i godowe. Ponadto, badacze zaobserwowali, że myszy te nie wykonują czynności typowych dla samic, takich jak budowanie gniazda.
Odkrycie wskazuje, że u myszy część układu nerwowego kontrolująca zachowania męskie istnieje także u dorosłych samic.
Zdaniem autorów pracy połączenia neuronalne warunkujące męskie i żeńskie zachowania seksualne współistnieją w mózgu u obydwu płci, ale odpowiednie z nich są włączane lub wyłączane dopiero przez sygnały, takie jak na przykład feromony, wykrywane przez narząd nosowo lemieszowy.
Zasad ruchu w grupie uczmy się od mrówek - radzą naukowcyMożna przyspieszyć ewakuację panikującego tłumu, umieszczając na jego drodze określone przeszkody - uznali australijscy naukowcy, obserwujący mrówki. O ich badaniach informuje serwis "News in Science".
Profesor Monash University, ekolog ewolucyjny Martin Burd, wykorzystuje mrówki z tropikalnego gatunku Linepithema humile, aby modelować zachowanie panikującego tłumu. Jednocześnie współpracuje z ekspertami zajmującymi się inżynierią ruchu ulicznego, aby opracować lepsze systemy kontroli ruchu tłumu.
Burd mówi, że wstępne badania tego gatunku mrówek potwierdzają paradoks zachowania się tłumu, według którego "wolniej oznacza szybciej".
Jeśli średnia prędkość ruchu każdego osobnika jest mniejsza, cały tłum ewakuuje się szybciej. Dokładnie tak jest w przypadku mrówek - mówi ekolog.
Mrówki w panice nie zachowują się tak, jak ludzie. Są spokojne i "uprzejme" w stosunku do innych. Nie próbują ocalić samych siebie, działają dla dobra grupy - podkreślił badacz. Choć jest mało prawdopodobne, by ludzie poszli za ich przykładem, zdaniem Burda da się zmusić panikujące tłumy do poruszania się w większym porządku. Metodą jest odpowiednio zaprojektowany budynek.
Wystarczy, że tuż przed bramą przewrotnie ustawisz słup. Tym samym zwiększysz tempo ewakuacji - opowiada, tłumacząc, że obecność przeszkody powstrzymuje ludzi przed tłoczeniem się w przejściu.
Z badań mrówek wynika kolejna sugestia, aby korytarze rozdzielać wzdłuż balustradą. Dzięki temu powstałyby pasy ruchu, które spowolnią i uporządkują ruch.
Badanie mrówek może pomóc w ewakuacjach podczas ewentualnego ataku terrorystycznego, ale i w bardziej typowych sytuacjach, np. w czasie pożaru. Może mieć też znaczenie dla organizacji dużych imprez plenerowych.
Burd tłumaczy, że wykorzystuje mrówki w modelowaniu zachowania się w ruchu, ponieważ owady te w naturalny sposób poruszają się jedna za drugą, i wędrują po wytyczonych ścieżkach. Mają wrodzone zachowanie uliczne. Mają wiele wspólnego z ruchem tłumu - zauważył.
Pomysł badań mrówek zrodził się podczas prób pokierowania tłumem na jednej ze stacji w Melbourne w przededniu Nowego Roku. Wpadłem na pomysł, że musi być lepszy sposób zapanowania nad tłumem - wspominał.
W modelowaniu ruchu mrówek Burd współpracuje z profesorem transportu publicznego z Monash University, Grahamem Currie. Currie przyznaje, że początkowo był sceptyczny wobec tego rodzaju prac. Później zmienił jednak nastawienie. Dziś zauważa, że ludzie mają o wiele mniejsze doświadczenie "z tłokiem na ulicach i ruchem poszczególnych osobników" niż mrówki, które radzą z tym sobie od milionów lat.
Mrówki kierują się instynktem społecznym. Tego rodzaju zachowania można się nauczyć. My możemy się tego nauczyć od nich - uważa Currie.
Tasiemce chronią rekiny przed metalami ciężkimiTasiemce żyjące w jelitach rekinów pochłaniają duże stężenia toksycznych metali ciężkich. Niewykluczone, że chronią w ten sposób rekiny przed zatruciem - sugerują naukowcy w serwisie "Nature".
Odkrycie to można wykorzystać do badań stanu oceanów.
"W przypadku tych pasożytów mamy do czynienia z klasycznym przypadkiem kanarka w kopalni" - mówi parazytolog z University of Aberdeen, Kenneth MacKenzie. - Jeśli zaczną one wymierać wskutek zatrucia metalami - będzie to sygnał, że stężenia są zbyt wysokie, i możemy spodziewać się, że ucierpią na tym także większe gatunki"
Metale ciężkie są w środowisku morskim bardzo powszechną toksyną. Pojawiają się tam m.in. w efekcie zanieczyszczeń przemysłowych. Aby ocenić stopień skażenia danego systemu, naukowcy badają żyjące blisko brzegu małże, ostrygi i inne zwierzęta filtrujące wodę, w których tkankach łatwo gromadzą się te metale.
Takich organizmów wskaźnikowych (bioindykatorów) brak jednak w otwartych wodach. Dokładne stężenia zanieczyszczeniami metali ciężkich są tam więc nieznane, choć uważa się, że stale ich przybywa. Naukowcy niepokoją się potencjalnym wpływem tych związków na ekosystem morski.
Ostatnio MacKenzie, jego współpracownicy oraz Masoumeh Malek z uniwersytetu teherańskiego w Iranie badali rekiny, chcąc sprawdzić, czy pasożyty w ich jelitach mogą pochłaniać metale ciężkie z wód otwartych.
Wykonali sekcję 16 żarłaczy z gatunku Carcharhinus dussumieri z Zatoki Perskiej. W ich wnętrznościach znaleźli tasiemce (należące do dwóch gatunków, Anthobothrium i Paraorigmatobothrium). Później analizowali tkanki rekinów i pasożytów pod kątem obecności kadmu i ołowiu.
Okazało się, że tkanki tasiemców zawierały stężenie metali od 278 do 455 razy wyższe niż tkanki rekinów. Ten wynik zgadza się z wynikami wcześniejszych badań, według których w organizmach pasożytów ryb słodkowodnych także akumulują się metale ciężkie.
Wyniki obu tych badań pozwalają sądzić, że organizmy żyjące we wnętrznościach innych chronią swoich gospodarzy przed skażeniem.
"Jeśli stwierdzane u pasożytów stężenia metalu ciężkiego znalazłyby się w tkankach rekina, niemal nie wątpię, że źle wpłynęłoby to na ich zdrowie" - mówi Malek. Badaczka przyznaje jednak, że nie wie, jaki dokładnie poziom zanieczyszczeń byłby zły dla drapieżników.
Teoria ta wymaga dalszego badania - twierdzi parazytolog Dave Johnston z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. Stosunek masy pasożyta do masy gospodarza jest o wiele większy w przypadku ryb słodkowodnych niż rekinów - zauważa badacz. Sugeruje on, że ochrona rekina przed metalami musiałaby wymagać wielkiej liczby pasożytów.
Znaleziono czaszkę najstarszego przodka pandyCzaszkę najstarszego znanego przodka pandy wielkiej po raz pierwszy znaleziono w Chinach. Ailuropoda microta był podobny do swojego współczesnego kuzyna, choć sporo od niego mniejszy. Podobnie jak on, żywił się bambusem - informuje "Proceedings of the National Academy of Sciences".
Odkrycie czaszki, której wiek ocenia się na co najmniej dwa mln lat, opisuje antropolog z University of Iowa Russell L. Ciochon i jego współpracownicy z USA i Chin. Okaz znaleziono w wapiennej jaskini na południu Chin.
Zwierzę mogło mieć około metra długości. Współczesna panda wielka mierzy przeciętnie co najmniej 1,5 m. Wielkość skamieniałej czaszki stanowi około 60 proc. wielkości czaszki jej współczesnego odpowiednika, ma też podobne cechy anatomiczne. Można więc sądzić, że oba gatunki prowadziły podobny tryb życia - wnioskują naukowcy. Ailuropoda microta żyła w wilgotnym, nizinnym lesie tropikalnym, gdzie dominowały bambusy.
Jest to jednocześnie najstarszy znany przedstawiciel linii pand. Wcześniej o istnieniu tego zwierzęcia wiedziano dzięki znaleziskom kilku jego zębów i kości.
Budowa jego czaszki wskazuje na to, że przez miliony lat linia ta ewoluowała w zupełnej separacji od innych niedźwiedzi. Podczas gdy, niedźwiedziom zdarza się jadać jagody i inne rośliny, panda nade wszystko preferuje pędy bambusa, choć nie gardzi również jajami i owadami. Analiza zębów oraz budowy czaszki potwierdziła, że prehistoryczny osobnik także żywił się bambusem.
Współczesna panda wielka (Ailuropoda melanoleuca) żyje w górskich rejonach centralnej części Chin, w okręgu Seszuan, Szensi, Gansu i na wschodnich obrzeżach Wyżyny Tybetańskiej.
Przez długi czas zaliczano ją do rodziny szopowatych (jako odległego krewnego pandy małej). Testy genetyczne wykazały jednak, że panda wielka jest spokrewniona z niedźwiedziami. Jej przynależność do drapieżnych nie ulega wątpliwości, pomimo ściśle wegetariańskiej diety.
Panda wielka należy do zwierząt na granicy wymarcia, głównie wskutek niskiej rozrodczości, ale również wskutek stopniowego ograniczania obszarów dla niej dostępnych. Szacuje się, że na wolności żyje dziś około 1,6 tys. pand.