Zobaczymy mafinia jak ci się uda, mi się nigdy nei udało kiedy zaczynałam od jutro, zamiast od teraz...
Joj, jak mnie tu dawno nie było, co nie oznacza, że nie pracuję nad sobą...
Jakoś idzie... jaaakiś czas temu przekroczyłam magiczne 60 i idę w dół... to straszne, nie wymy śliłam sobie 50-ile chce mieć... a już się zbliżam do przyzwoitych wag... Chyba 55 było by ildealne, bo miałabym zapas... ale na to to mi całe wakacje zejdą, jeśli nie zrobię przerwy w odchydzaniu w między czasie...