Ehh... No więc piszę... narazie mało, i bez podejmowania decyzji, bo niestety opuscila mnie wena na razie... a wlasnie, dolaczam obrazki w oddzielnym poscie, za jakas godzinke beda, bo nie da sie dodac do tamtych postow... a teraz prosze bardzo:
-------------------------------------------------------------------------------------
3.
-I co, jednak udało mi się cię przekonać... mam do tego dar.
-Tak, ale nie bądź taki pewny siebie, bo zaraz mogę uciec!- przekomarzała się Julita
-Wiem, że tego nie zrobisz. Podbam Ci się!
-No nie, teraz to już przesadzasz..
-A co, może tak nie jest?
-Hehe...a może i jest, ale to wiem tylko ja.
-Oj mała...
-Dobra, gdzie idziemy?-zapytała.
-Zobaczysz, poczekaj jeszcze chwilkę. A chcesz się czegoś napić?
-A co masz?
-Nie martw się, nic z procentami. Colę.
-To chętnie, zmęczyłam się trochę tańcem.
"Udało się... teraz tylko poczekać kilka minut i biorę się do akcji!"- knuł swój podstęp Tom.
-Dzięki. Tylko trochę się zapędziłam, i nic nie zostawiłam dla ciebie..przepraszam!
-Nic nie szkodzi. to nawet dobrze.
-O co ci chodzi?!
-ŻARTUJĘ PRZECIEŻ!!!
Szli tak jeszcze przez jakiś czas. Nagle Julicie zakręciło się w głowie...poczuła się trochę słabo, ale jednocześnie bardzo dobrze...tak, jakby unosiła się nad ziemią. Tom mówił coś do niej, ale nie wiedziała co, więc przytakiwała mu na wszystko. Co stało się później- nie pamiętała. A on zabrał ją do parku, gdzie o godzinie 22 nikogo już nie było...
-Julita? Julinko słyszysz mnie? -głos mamy drżał.
-Co..gdzie ja jestem...?
-W szpitalu, kochanie.- w jej oczach pojawiły się łzy.
-Mamuś? Co się stało? Co ja tu robię?!
-Zaraz wszystko Ci opowiem, tylko proszę, wysłuchaj mnie do końca.
Dziewczyna przestraszyła się. Nie wiedziała, o co chodzi, a po głosie mamy mogła domyślać się jedynie, że coś bardzo złego. Nie czuła się dobrze, bolała ją głowa, była poobijana.
-Dobrze. Mów.
-Ktoś bardzo cię skrzywdził, Myszko. Ale na szczęście już został on ukarany. Niestety będziesz musiała przypomnieć sobie jak najwięcej z tamtego wieczora...Oczywiście nie w tej chwili, teraz musisz odpoczywać.
-Mamo...co to znaczy...czy on mnie... zgwałcił??
Nie otrzymała odpowiedzi. Ania, bo tak miała na imię ta drobna, kompletnie nie wyglądająca na matkę dwójki dzieci kobieta, odwróciła twarz, aby nie widzieć, jak jej córka cierpi.
-Mamo? Powiedz...
-Tak.
Julita odwróciła się do ściany. Czuła się bezradna, ogarniała ją dziwna niemoc. "Dlaczego z nim poszłam?! Dlaczego nie wróciłam z Emilą do domu?? Co ona w ogóle musi o mnie myśleć?" - myśli kłębiły się jej w głowie, powoli zaczynała czuć wstręt do samej siebie.
-Czy Emila wie?
-Tak, to dzięki niej cię odnaleźliśmy.
-Czy jest na mnie..zła?
-Nie, bardzo martwi się o ciebie. W niedzielę i poniedziałek była cały czas przy tobie, dziś musiała pójść do szkoły, ale niedługo powinna się tu zjawić.-słowa, mimo, iż nie miały złego przesłania, ciężko przechodziły Annie przez gardło.
-Czy nie będziesz zła, jak to właśnie ona opowie mi o wszystkim?
-Nie, oczywiście że nie. Tak właśnie myślałam, że będzie najlepiej jak dowiesz się wszystkiego od najbliższej przyjaciółki.
Dziewczyna przytuliła się do mamy. Potrzebowała teraz jej ciepła, potrzebowała zrozumienia innych... ale czy ona zapomni kiedykolwiek o tym, jak została skrzywdzona? A Bartek...? Tak chyba na imię miał ten chłopak, którego poznała. Usnęła z głową na kolanach swej rodzicielki, i nie musiała już cierpieć.
-------------------------------------------------------------------------------------