Jak kotka miała małe moja suczka owczarka ubzdurała sobie, że też jest ich matką. Podeszła do obowiązku bardzo poważnie- zanosiła kocięta na swoje posłanie, wylizywała, pilnowała, opiekowała się a jak ktoś obcy zbliżał się do maleństw, jeżyła się cała i warczała
. Prawdziwa matka kotków musiała przenieść się do swoich dzieci na psie posłanie. jak koteczki podrosły znalazłam dla nich nowych opiekunów ale jednego zostawiłam sobie. Był to pręgowany kocurek, nazwalam go Regis. Matka powoli przestawała się nim interesować, za to Sorsha(owczarek) dalej z entuzjazmem zajmowała się nim. i tak kocurek rósł pod stałą psią opieką. Teraz ma już prawie rok i...więcej z psa niż z kota-prawie nie miauczy, gryzie zamiast drapać, nawet chodzi jak pies zamiast delikatnie stawiać łapę za łapą, wyrzuca łapy na boki poruszając się rozkołysaną parodią psiego chodzenia. Zawsze śpi tam gdzie Sorsha(najczęściej na moim łóżku).
Czy spotkaliście kiedyś takiego spsiałego kota? Jeśli tak to gdzie i w jakich okolicznościach? Bo jestem ciekawa czy takie przypadki często się zdarzają :mrgreen: