Babcia zmarla na raka zoladka. Dziadek mial raka pluc. Mama miala guzki piersi - usuniete bez potrzeby mastektomi, ale nikt nie mial w zyciu problemow z tarczyca.
Mialam wsparcie calej rodziny i jeszcze w paru znajomych, jednak najwieksze chyba w chlopaku. On jako facet nie bal sie szpitala, przez polmiasta jecha (autobusami z 2-3 przesiadkami) by mnie choc na chwile odwiedzic. Jestem mu bardzo wdzieczna za to.
Jakos teraz w listopadzie przypada 2 rocznica pierwszej operacji. Druga mialam dokladnie w czwartek 12-12-2002, a bardzo chcialam ja miec w piatek 13
Ogolnie to od 7 lat bylam leczona na tarczyce, wlasnie nadczynnosc. Po 3-cim nawrocie i "opiece" lekarza rodzinnego, jak poszlam do endokrynologa nie bylo juz zludzen, ze trzeba operowac. Pokazaly mi sie dwa spore guzki, ale... ha, lekarz powiedzial, ze poprzednie usg mialam zle zrobione, bo guzki w ciagu 2-lat nie sa wstanie urosnac do takich rozmiarow. Takze splot przeroznych wydarzen (mniej i bardziej przyjemnych) doprowadzil do tego, ze mialam dwie operacje. I rowniez mialam wyciete czesc wezlow chlopnnych, bo "cos zaczelo sie w nich dziac". Ostatnio jak bylam na usg, lekarz powiedzal mi, ze jest ok - nie ma niepokojacych zmian. Choc nadal jest do obserwacji. Lepiej dmuchac na zimno.
Jak juz wspomnialam, tarczycy calej nie da sie usunac chirurgicznie. I jesli jest usuwany tylko schorowany fragment (zwykle tak sie dzieje) i nie ma sladow "skorupiaka", wowczas tarczyca z czasem w niewielkich ilosciach odrasta.
U mnie jest wyniszczana calkowicie przez podawanie (w kapsulkach) jodu promieniotworczego. Dziwnie to brzmi, ale nie wyglada to tak strasznie. Zwykle kapsulki, raz do roku podawane. Wowczas siedzac w szpitalu ide na potocznie zwane "zaplecze" czyli pokoje odizolowane od oddzialu i tam siedze 3-4 dni, az do bezpiecznego poziomu spadnie promieniowanie emitowane przez moj organizm. Pozniej 3 tygodnie w domu i powrot do swiata zywych.
Tarczyca sama w sobie jest paskudna. Czy w jedna czy w druga strone "odchyli" sie od normy robi straszny balagan w organizmie.
Agnes, wspolczuje bratu i podziwiam za wole walki.