Kiedyś w ogole nie wiedziałam, czego od życia chcę
Później, zwłaszcza kiedy zalozyłam rodzine, jak się to mówi, poczucie bezpieczeństwa, choćby minimum, musi być. I nie chodzi tu o dużą kasę wcale. Ale mam (wciąz, na razie, zobaczymy) stalą pracę, którą lubię, chociaż nie jest jakoś specjalnie rozwijająca, no i zarabiam poniżej średniej krajowej
I dom, który nie jest mój ale wiem że nikt mnie z niego nie wyrzuci, i wsparcie jakieśtam ze strony rodziny, to jest ta podstawowa baza "materialna', i starczy. (samochód też, rozklekotany bo rozklekotany, ale jescze jeździ). Jestem raczej domatorką, jeżdżenie po calym świecie może być fajne,ale nie jest najwiekszym marzeniem; nigdy zresztą nie miałam nadmiaru pieniędzy na wycieczki zagraniczne a do tego nie jestem na tyle odwazna żeby np. do japonii na stopa jechać
Ważne jst żeby się realizować, swoje mozliwości, swoje marzenia, obojętnie czy przed ustatkowaniem się czy po, cały czas. (no i właśnie ja tego nie robię, czaem warto coś na forum napisać żeby sobie to uświadomic). Jak napisała charon, harowanie od świtu do nocy, bez pozostawienia chośby marginesu malego dla siebie, żeby trochę pożyć, to dla mnie nagorszy koszmar rodem z Germinalu
Chcialabym mieć trochę więcej pieniędzy, wiadomo, ale jakim kosztem? Nie zgodziłam się na wyjazd mojego meza do pracy za granicę, chociaż naciskala na niego jego rodzina, ale wiedzialam że on tez tego nie chce, jeśliby pojechał to po to, żeby nam zapewnic lepsze życie, ale jakie to jest lepsze życie, jesli będziemy meża i tatę widywać raz na 3 miesiące albo rzadziej, a on będzie harować j.w. i nikt nie bedzie szczęśliwy? Teraz ma wlasną firmę w której realizuje swoje pasje i robi to co lubi (tyle że prawie nic nie zarabia, ale to- na razie
)
Tak myślę, że być i mieć to nie jest albo-albo, bo wcale się nie wyklucza, chociaż może zdarzają się 100% materiliści i 100% idealiści, ale obie te skrajne postawy mnie przerażaja