Wytłumaczcie mi tę "interesującą"
kwestię, bo cała głupia jestem...
Na Rockafe poczytałam o odrobaczaniu i zaczęłam się zastanawiać, jak to z moimi kotami było...
Bo:
1) Wetka stwierdziła, że Krawatek na pewno na robaki, bo ma takie charakterystyczne odruchy przełykania. Dostał pół tabletki (niestety nie pamiętam teraz, jakiej) i drugie pół po 2 tygodniach.
2) Terkotka dostała wcierkę w kark przeciw robakom i insektom. Jak powiedziałam, że na pewno ma robaki, bo ma takie charakterystyczne odruchy przełykania jak kiedyś Krawatek, lekarz (inny) stwierdził, że to nie od robaków tylko od zapalenia węzłów chłonnych.
Moje wątpliwości są takie:
- czy jeśli były zarobaczone, to w kuwecie powinnam coś dostrzec? (ja sprzątam, nigdy nic nie widziałam...) Chyba, że żwirek oblepił i nie dostrzegłam...
- czy jeśli kuweta była czysta, to koty nie miały robaków?
- jak często powtarzać zabieg i jaki środek jest najlepszy? (koty nie wychodza z domu)
- jak się zorientować, że kot złapał robaki?
No i jak macie jeszcze jakieś doświadczenia w tej "pachnącej"
kwestii, to się ze mną podzielcie, please, bo ja jestem początkującym właścicielem kociambrów.