Wetka powiedziała, że nie wygląda to dobrze. Kicia ma już swoje lata, a guz najprawdopodobniej rozwija się od dawna. Ja opiekuję się nią od kilku miesięcy, najpierw była w ciąży, urodziła, potem ją sterylizowaliśmy, potem wyszły pozostałości kociego kataru, potem było podejrzenie wirusowego zapalenia otrzewnej. Ona bardzo źle reaguje na wszelkie zabiegi lekarskie, niestety, i obawiam się, że operacja mogłaby przynieść więcej złego niż dobrego. Wetka mówi, że trzeba by usunąć guz i nerkę. Pytanie, czy druga nerka poradziłaby sobie sama, bo też nie wygląda najlepiej. Nie wiadomo nic o przerzutach, ale przy tak dużym guzie mogą już być. Tak było u mojego psa wiele lat temu. Operacja się udała, a po trzech miesiącach naszej suni już nie było. Do tego trzy miesiące to była rekonwalescencja po operacji.
Kicia jest bardzo kochana, bardzo towarzyska, przytulna, mimo złego samopoczucia i nie chcę myśleć, że ją stracę. Ale czy dla podtrzymywania złudnej nadziei jest sens przyprawiać ją o cierpienia, które w tym wieku mogą nie pomóc?