Witam wszystkich,
Piszę do Was z ogromną prośbą o poradę w sprawie kota.
Nigdy nie miałam do czynienia z kotami, ale ostatnio przygarnęłam kotka- najprawdopodobniej dachowca, ale musiał mieć kontakt z ludźmi - , który był bardzo łagodny i przyjazny okazało się u weterynarza że jest to kocurek nazwaliśmy go Lucjan - Lucek

. Kot wychodzący.
I tak też było wszystko dobrze.. kotek od razu nie sprawiał żadnych problemów, korzystał z kuwety, tulił się, milił, na początku miał małe sprzeciwy do chodzenia na smyczce, ale teraz już żaden problem chodzi jak piesek

jest naprawdę miłym i przyjemnym kotem, jednakże czasami miał napady złości - zwłaszcza w nocy - , potrafi wskoczyć na łóżko zacząć gryźć, drapać, a zrzucanie go bądź stanowczy głos nic nie działają, atakuje jeszcze bardziej aż mu się nie znudzi. Ale nie zawsze tak się dzieje. Nie mam pojęcia skąd mu się biorą takie ataki i jak im zaradzić, kotka mam już ok 2 tygodnie..
Jednakże to nie koniec.. największy dramat rozgrywa się na innej płaszczyźnie... parę dni wstecz udaliśmy się namówić na towarzysza bądź towarzyszkę naszego Lucjana - jeszcze nie wiadomo co to jest bo jest zbyt malutkie- ze względu na fakt iż często jesteśmy długo w pracy, postanowiliśmy naszemu Lucjanowi dobrać mieszkańca, ażeby sam nie przebywał w domu tak długi czas i mu się nie nudziło.
I tak tez od 4 dni mamy małego kotka - dachowca, który ma maxymalnie 4 tygodnie. Jednakże problem jest taki, iż nasz Lucjan nie chce go zaakceptować , tak jak nigdy nie syczał ani nie warczał tak teraz od kiedy pojawił się nowy domownik non stop jest walka. Duży kot biega za małym , syczy i go przydusza i gryzie. Mały traktuje to jak zabawę jednak Lucjan nie i czeka tylko na sytuację, którą może wykorzystać ażeby zaatakować małego. I tak w kółko.
Dodatkowo teraz jest jeszcze gorzej, bo wychodząc do pracy obawiamy się je zostawiać same w domu i Lucjan jest zamknięty w jednym pokoju - wiadomo z kuwetą i miską - a Maniek - tak nazwaliśmy 2 kota - jest w drugim. Nie wiem czy możemy je razem zostawić. Warto wspomnieć, że jak jesteśmy w mieszkaniu to Lucjan trzyma swoje nerwy i daje sobie wszystko zrobić: małego na barana wsadzić i położyć koło siebie, i tak mogą zasnąć.. ale jak tylko zaśniemy lub one się obudzą od początku jest to samo.. co z tym zrobić.. nie ma mowy żebym oddała któregokolwiek, ale robi się to naprawdę uciążliwe...
Lucjan jest bardzo obrażony, nie chce reagować na żadne komendy, biega po domu jak oszalały zabiera małemu zabawki i się na niego patrzy, a sam się nie bawi..
zrobił się nad wyraz poważny ... boję się go wypuścić na dwór , żeby mi nie uciekł...
Proszę poradźcie mi czy one się jakoś zaaklimatyzują czy nie ma szans, bądź co zrobić z tym fantem..czy zostawić je same ? nie pozabijają się? w końcu kiedyś taka sytuacja będzie musiałą mieć miejsce..