Trzeba trzymać się tego, co się na początku związku postanowiło. Jeśli partnerzy ustalają, że nie ma mowy o skokach w bok, to tak ma być. A jeśli któremuś się zdarzy, trzeba powiedzieć. Nie ma co liczyć na to, że jednorazowy wyskok nie ujrzy światła dziennego. Bywa, że dopiero po śmierci partnera kobieta dowiaduje się o historii sprzed lat, która czasem, nawet jednorazowa, może spowodować przyjście na świat dziecka i wiele perypetii, które zwalają się na głowę zaszokowanej kobiety. Wtedy za póżno na wyjaśnienia, pozostają jedynie domysły, podejrzenia, że może żyło się wiele lat w złudnym poczuciu udanego związku, zawód i rozgoryczenie. Czy może być coś gorszego? Nie móc zapytać, wyjaśnić... Jeśli człowiek nie może wytrzymać bez skakania na boki, powinien dobrać sobie partnera, który jest w stanie to zaakceptować, a nie kogoś, komu sprawia to cierpienie. Mam koleżankę, która powiedziała swemu mężowi, że nie chce wiedzieć o jego ewentualnym romansie. Można i tak, zwłaszcza, jeśli uważa się małżeństwo za nierozerwalne. Ja wolałabym najgorszą prawdę od fałszu. I chciałabym tą prawdę usłyszeć od swojego faceta, a nie od innych ludzi.