Byłam kilka dni temu...
Pomijając że się z lekka spóźniłam (nie miałam okazji usłyszeć recenzji
) i spektakl był dla 6 osób to przez cały film leżałam na podłodze...
Teksty, zachowania...
Polecam, ale dla osób które lubią durnowate filmy ze specyficznym humorem bez jakiejkolwiek fabuły...
(to było coś a'la dzie świra
)
Najlepsze były angielskie rozmowy (pen...
), o kotach i po "10 bakach, 20 dymkach i..."
. Magazyn dla bezrobotnych i pracoholików, pies Decybel (głucho niemy...
), psi egzorcysta (a raczej "hycelman", który wyglądał jakby uciekł z zakłądu psychiatrycznego), kibic i zapatrzony w tatusia jako autorytet synek, właśnie te mongolskie teksty, dzieciństwo bohaterów ("uważaj na pasach..." "a co grozisz mi?!" ), zioła mongolskie, Stonka, nauka prawa jazdu....
Cały film się śmiałam dosłownie, "tour de Częstochowa" ("więcej pokoryt bracia, więcej pokory!!!"), impreza u Kierasza i wycieczka jego siostry...
Na targu chińczyk u którego chcieli kupić te okulary i słuchawki do englisza też był dobry- chyba nie zrozumiał o co im chodziło, ekhm...