Wedle mnie to emo jako emo nie istnieje, jest grupa ludzi, słabszych psychicznie, szukających ucieczki- i znajdujących spokój i 'bezpieczeństwo', czy tam 'swoich ludzi' wśród osób z podobnymi upodobaniami. Z tym, że teraz jeden chce być lepszy od drugiego, i jak kiedyś cięły się osoby z problemami, nie radzące sobie kompletnie, zadająe sobie ból cielesny, żeby nie czuć bólu psychicznego, tak teraz tną się, żeby zaszpanować, jak to są odporni na ból, i jak to im nie jest źle. Pozerzy- niewielu na świecie istnieje nie-pozerów, przynajmniej według mnie. Każdy, kto obchodzi się zbyt z jego upodobaniami, w moich oczach uchodzi za pozera. Ktoś slucha metalu- spoko, fajnie, ale czy koniecznie musi chodzić ubrany na czarno, w glanach, z pieszczochami (czy jakoś tak), ćwiekami, kolcami, w skórach? To swoją drogą też jest pozerstwo (bez urazy). Tak jak i różowe barbie, słuchające techna, hip hopu, czy tam czego, i rozgłaszające to, jak one nie znają się na muzyce. Może źle to ujęłam, ale nie umiem tłumaczyć, o co mi chodzi, jednak to całe emo, według mnie, to po prostu przejściowa 'faza' czy tam 'zaraza' ludzkości, zwykła moda, za którą biegnie cała nasza populacja, żeby być kul i dżezi. Dziękuję xP