Fatty, jak dałaś się wrobić?
koleżanka z firmy szła na ten kierunek i koniecznie chciała mieć tam kogoś znajomego. Zaczęła mnie namawiać i namawiać, do namów przyłączyła się też moja siostra i mama, a ja w końcu uległam, tak dla świętego spokoju tłumacząc sobie, że przecie kierunek "ładny bo przyrodniczy taki"
i właśnie miałam nadzieję, że z czasem załapię ogrodniczego bakcyla. Tymczasem okazało się, że ta koleżanka po spędzeniu 1 dnia na wykładach w szkole, stwierdziła, że przenosi się na ten sam kierunek do Krakowa i zostałam sama.
Bakcyla nie załapałam- gdy reszta kierunku na przerwach z wypiekami na twarzy rozprawiała o roślinach, lub lecieli na parking bo ktoś ze studentów przywiózł sadzonki w super niskich cenach, ja czułam się jak alien
Jeszcze nie wiem co potem, ale ulżyło mi
Decyzja już podjęta, w niedzielę jadę zapytać w dziekanacie, czy muszę pisać jakieś podanie, czy mogę ot tak zniknąć sobie z listy studentów.
Ale mi lekko!