Rety, ja też mam przygody z córką dyrektorki!! A nawet z dwiema córkami dwóch dyrektorek. W dodatku te córki były (są) przyjaciółkami. Olka i Marta. Z Olką jeszcze szło się dogadać, bo to, że jej matka została dyrektorką wiele nie zmieniło. Ale Marta.... Kiedyś się tak jakby przyjaźniłyśmy, ale potem... W szóstej klasie prawie wcale nie dawało się z nią dogadać. Tylko bez przerwy chłopaki i chłopaki
. Kilka razy w ciągu tamtego roku się ostro pokłóciłyśmy, ale ona się chyba trochę mnie bała
. Bo jak chcę, to potrafię nieźle przygadać. Nawet to, że dyrektorka to jej matka nie przeszkadzało mi. Co prawda, ona była z tych, co pójdą poskarżyć się mamusi, ale jakoś nigdy nie byłam "na dywaniku" u dyrki. Wkurzało mnie tylko to, że nauczyciele ją faworyzowali. Oprócz trójcy moich najukochańszych nauczycieli
. I to było wtedy ważne. Teraz jak się spotkamy, to nawet możemy spoko pogadać
. Mam teraz kilka przyjaciółek, z którymi znam się sześć lat i wiem, że mogę im zaufać. I wśród chłopaków też mam kumpli
.