-Gorzej być już chyba nie może?- pomyślała Maksia, wychodząc z samochodu. Wokół pełno wytapetowanych panienek i kolesi w spodniach z krokiem w kolanach, a ona sama, jedna, w ukochanych jeansowych dzwonach i powyciąganym swetrze. ‘Oni chyba raczej nie słuchają Pink Floyd i Zeppelinów’ pomyślała. W jednej chwili znalazła się myślami ze swoimi przyjaciółmi, wędrującymi gdzieś po górach, z gitarą w ręce, nie zważających na nic i cieszących się każda chwilą. Jak ona kochała te coroczne wyjazdy z nimi. Niepowtarzalny klimat i otaczającą aurę spokoju i zadumy. A tu? Wątpiła, czy to odnajdzie. Czemu akurat jej musiało się to przytrafić! Czemu ona musiała mieć problemy zdrowotne! ‘Głupi lekarz, musiał mi kazać jechać nad morze i wdychać ten głupi jod’ przeklinała w duchu.
-Kochanie, uważaj na siebie, ubieraj się ciepło i korzystaj z pięknej pogody.- mama przestrzegała córkę. Może zbyt opiekuńczo?
-Nie dość, że daliście mi imię jak dla psa, to jeszcze każecie mi jechać na to COŚ – Maksia nie kryła niezadowolenia.
-Ile razy mam powtarzać. Nie masz imienia po psie, tylko po babci, Maksymiliano. A na obóz pojedziesz i będziesz się świetnie bawić.
-Dobrze. Teraz i tak już za późno, żeby się wycofać. Nie oczekujcie, że wrócę żywa. Pa.
-Pa, córeczko, trzymaj się, bądź grzeczna.
-Mamoooo.
Maksia prędko wskoczyła do autokaru, siadając na samym tyle. Nie chce tu nawiązywać zbyt bliskich kontaktów. Bo z kim? Oby te dwa tygodnie minęły jak najszybciej. Włączyła discmena, założyła słuchawki na uszy i zamknęła oczy. ‘Jedźmy już’ myślała. Nagle usłyszała jakiś głos. Otworzyła oczy i spojrzała w górę. Jakaś dziewczyna mówiła do niej. Zdjęła słuchawki.
-No wreszcie, myślałam, że już nie usłyszysz. Mogę się dosiąść? Widzę, że wolne. Tak w ogóle to mam na imię Ania, miło mi.
-Taa... Siadaj, oczywiście.- Maksia zmierzyła ją wzrokiem. Wyglądała normalnie. Zwykłe jeansy, zielona bluzka z długim rękawem.
-Jesteś sama?- gdy Ania tylko wrzuciła plecak nad siedzenie, rozpoczęła rozmowę.
-Tu? E, no tak. Jak palec. A Ty?
-Też. Miałam jechać ze znajomymi, ale zmusili mnie do tego obozu.
-Podobnie jak ja. Chciałam jechać w góry.
-Naprawdę? Widzę, że wiele nas łączy. Może los nas na siebie sprowadził?
-Może.- Maksia nieśmiało uśmiechnęła się – ale teraz wybacz, chciałabym posłuchać trochę muzyki.
-Jasne, a czego słuchasz? -zapytała z ciekawością Ania.
-Scorpions, nie wiem, czy znasz...
-Żartujesz! Uwielbiam! Mogę? – dziewczyna błagalnym wzrokiem spojrzała na jedną z słuchawek.
-Tak? To jasne. Bierz – Maksia pomyślała, że ten obóz może jeszcze nie będzie taki zły...