Mam wielki problem. Mam starszego brata (o 9 lat, więc ma 22 lata). Może przedstawię sytuację od początku. Będzie wam łatwiej mi pomóc. Cztery lata temu rodzice założyli bratu internet. Oczywiście - siedział cały czas, jak chciałam siąść na chwilę, choćby na pół godziny, stał koło mnie z zegarkiem w ręku. Praktycznie siedziałam 2 godziny na tydzień, ale stwierdziłam, że tak dłużej być nie może. Poskarżyłam się rodzicom - w końcu ja też chciałam pogadać z przyjaciółmi, wydrukować coś do szkoły. Rodzice zadziałali szybko, ograniczali mojemu bratu kompa, ale co mu mogli zrobić - był już jakiś czas po 18-stce. I doszło do tego, że wywalczyłam swoje "4 godziny na kompie w tygodniu". Ale rodzice stwierdzili że brat za długo siedzi, i zaczęli skupować używane części do komputera - dla mnie, a po 24 wyłączali prąd żeby mój brat długo nie siedział.
Po jakimś czasie reakcja rodziców nie dawała skutków. Brat (nie będę podawać imienia) sam sobie włączał prąd i nadal siedział (kiedy moi rodzice już spali). Rodzice zdąrzyli zebrać cały komputer - i poprosili mojego brata majstersztyka w dziedzinie komputera (a właściwie jego budowie i naprawie technicznej) żeby zmontował mi komputer i załatwił brakujące części. Pół roku po zmontowaniu rodzice założyli mi neta.
Później mój brat stwierdził, że czegoś mu w życiu brakuje - tzn. tak nie powiedział, ale po nim można to było zauważyć, bo zaczął wchodzić na czat swojego miasta i flirtować z dziewczynami. Siedział na czacie i necie dłużej niż kiedykolwiek. Kiedy tylko wracał z pracy od razu biegł do pokoju i włączał kompa, i po 15 minutach (jak zjadł i się umył) siedział już na kompie, praktycznie bez przerwy do ok godz. 1-2 w nocy (trudno mi określić, bo wtedy śpię).
Pewnego razu przyprowadził do domu jakąś dziewczynę, którą poznał na czacie. I na jakieś trzy miesiące zrobił się spokój, mój brat ograniczył kompa, ale nadal siedział ponad normę (czyli ponad 2 godziny).
Oczywiście był to spokój przed burzą. Mojemu bratu zaczęło brakować "najdroższego" przyjaciela, który wprawdzie nie miał czterech łap, ale miał za to myszkę i klawiaturę. I znowu się zaczęło. Zaczął przesiadywać na allegro, patrzył na auta (chciał sobie kupić). Ale kiedy już sobie kupił, rzucił pracę (kazali mu zostawać na nadgodziny, za które nie płacili i w ogóle mój brat nie chciał interweniować w tej sprawie, nie chciał tracić drogocennego czasu, który mógłby równie dob rze wykorzystać przy kompie, a nie latać po urzędach itp.). Był wtedy taki czas, kiedy nie miał pracy i wstawał o 10, włączał kompa i do 1-3 siedział.
Wtedy to już był nałóg. I zaczęły się te najgorsze kłótnie, które trwają do dziś. Rodzice brali brata na rozmowy do salonu, mówili mu rzeczy typu: "a co z pracą?", "wiesz, że to już nałóg?" albo "Andrzej, skończ z tym komputerem!" (dla bezpieczeństwa zmieniłam imię). Ale jak to nie skutkowało, zaczęły się w/w kłótnie: dlaczego on tyle siedzi, nie zainteresuje się, może by coś pomóc w domu. Ale kończyło się zwykle na tym, że mimo że mój brat nie miał racji, trzeba mu było ją przyznać, bo inaczej kłótnia by trwała i trwała. Nawet przez mojego brata i mi się dostawało. Kiedyś było tak, że wracam od koleżanki, tata z bratem się kłócili, i 5 min po powrocie dostałam karę na kompa, nawet nie wiem do tej pory za co.
Tak więc sytuacja nieciekawa. Ale to nie koniec. Bo teraz będzie najgorzej. Mój brat założył własną firmę, rodzice mu trochę pomogli, bo sami mają swoją (firmę oczywiście). Ale po dwóch miesiącach zapał mojego brata zniknął i wyszło na to, że tą "papierkową robotę" - ZUSy, PIPy i PUPy (bez skojarzeń! PIP to Państwowa albo Powiatowa Inspekcja Pracy a PUP to Państwowy Urząd Pracy) musiał wykonywać tata.
W międzyczasie mój brat załatwił sobie studia zaoczne, pierwszy rok nawet nawet, bo się uczył. Ale drugi rok przez komputer zawalił, ani jednej książki nie miał w domu potrzebne na studiach, nawet ściąg na studia nie robił. I teraz powtarza drugi rok.
Ale powróćmy do kompa. Ostatnio (jakiś miesiąc, dwa) stało się nie do wytrzymania. Mój brat czasem pojedzie do miasta a potem siedzi na kompie. Siedzi na czacie, podrywa jakieś laski (mimo że dziewczynę ma i często tu przyjeżdża), siedzi na forum Tuning Clubu i BMW Club, siedzi też na allegro i ebayu. A najgorsze jest wiecie co? Że kiedy mama go zawoła, żeby oderwał się na pół godziny i pozmywał talerze, to w ogóle nie zszedł, powiedział "zaraz" i na tym się skończyło. I tak ciągle jest. Nawet teraz jak się go woła do obiadu, to zjada zimne, bo "zaraz przyjdę". Kiedyś obiad czekał do wieczora. W soboty to ja sprzątam dom, bo on oczywiście przy kompie. Kłótnie, takie ostre są dwa razy w tygodniu (przez mojego brata) ale one nie przynoszą efektów, oprócz zażartej atmosfery w domu. Rodzice wielokrotnie prosili mnie, żebym z nim pogadała jak "brat z siostrą". Mimo że wykorzystuję całą swoją wyobraźnię co do wymyślania rzeczy, które mogę mu przy tych rozmowach powiedzieć, nic nie pomaga. A te rozmowy bratersko-siostrzane to są jak pies z kotem, mimo tego, że ja z bratem rzadko się kłócę i nie mamy złych stosunków.
Może powiecie, że się dość rozpisałam, ale gdybym chciała powiedzieć wszystko, zajęłoby to dwa albo i trzy razy tyle.
Wyłażę już ze skóry, nie wiem co mam robić w tej sprawie. Czasem atmosfera jest nie do zniesienia (gdy było lato, brałam rower i jeździłam, byleby ucieć od kłótni, a w soboty sprzątałam i zmykałam).
I od razu mówię, nie wszystkie wasze pomysły wykorzystam, bo wielu rzeczy nie opowiedziałam na ten temat, tylko wypisałam te najważniejsze.
Sprawa jest beznadziejna.
Pomóżcie, FZtowicze, liczę na was, bo rodzice czasem każą mu płacić rachunki za prąd, w ogóle nie mogą sobie z nim poradzić. Przypominam, że ma 22 lata. Pomóżcie, bo sama nie dam rady!
Na wszelkie pytania odpowiem co do braciaka.