No więc ja mama tak, że myślę o czymś, robię coś, co ma sens, jestem szczęśliwa, happy, rozpiera mnie energia... później łapie mnie nagle nuda, nie mam co robić, o czym myśleć, jestem sama. Ogarnia mnie nieprzenikniona cisza, chcę coś powiedzieć, chociaż sama do siebie, ale nie mogę po prostu. I wtedy rozpiera mnie coś od środka, po prostu muszę się rozpłakać, wybuchnąć, zacząć się śmiać... samotność tak bardzo mi czasami doskwiera, tak bardzo...
Inny przykład. Czasami ogarnia mnie złość, furia, że mogłabym wszystko zmiażdżyć, a kiedy jestem już w prawdziwej potędze tego uczcucia nagle zaczynam płakać, lub śmiać się.
Albo jeszcze. Na przykład czuję się bezsilna. Tak bezsilna, że chcę się zabić, nie umiem sobie z wieloma rzeczami poradzić, chce mi się płakać, nikt mnie nie rozumie... czuję, że słońce nigdy nie wyjdzie, że już zawsze będzie ciemno... prawie, jak depresja...
Macie takie uczucia? Co to jest i dlaczego istnieje? A może macie inne? Napiszcie, pomóżcie, spróbujcie... Proszę