Wiecie co ten wariatuńcio zrobił? Bawiły sie kotki razem, a po chwili patrzę - małego nie ma
! Szukam wszędzie i nic - patrze na okno, jedno otwarte, ale siatka w oknie jest. Rozwiesilam ogloszenia po calym osiedlu, bo może jednak w jakiś sposób ta mała bestia wyszła. A po maluchu ani śladu.... Była już prawie północ, gdy usłyszałam skrobanie w kuchni - wchodzę, a tam Gizmo wisi na oknie między szybą a siatką i się wspina - wleciał do domu jak torpeda. Ależ ja się ucieszyłam
Oglądnęłam dokładniej siatkę i co znalazłam? Małą szparę
w miejscu gdzie siatka odczepiła się od framugi!!!
Bestia musiała jakoś się przecisnąć i przejść balkonami do sąsiadów (balkony są łączone). Ale najgorsze jest to, że musiał być u kogoś trzymany w domu w zamknięciu - bo co chwile go wołaliśmy i zmienił zapach na ewidentnie
papierosiany A chodzilismy po wszystkich mieszkaniach na tym samym piętrze i się pytaliśmy!
Glutiemu zapaszek nie podpasował i trochę na siebie posyczały do ok. 3 nad ranem, a gdy dziś wstałam zobaczyłam dwa cićki leżące obok siebie, skierowane do siebie buźkami i mruczące
- kochane kociaki
Jaki z tego morał - idziemy dziś po mocniejszą siatkę - tamta idzie wek - i bardzo dokładnie musimy ją przyczepić - bo drugi raz to ja nie chce się tak zamartwiać. Wczoraj to prawie plakalismy, bo co nam po kocie, gdy mamy tylko jego fotke w gazecie zamiast futrzaka u boku?