Witam,
Dzisiejszej nocy w okolice mojego domu (centrum Wrocławia) przybłąkała się suczka Husky
Oczywiście, przenocowaliśmy ją, ale z uwagi, że mamy 2 koty, to tylko miałem miejsce w piwnicy.
Rano poleciałem do sklepu, kupiłem suchy i puszkowy pokarm oraz obrożę i smycz (suczka była bez niczego).
Również poszedłem z nią do weterynarza, tam się okazało, że nie ma wszczepionego chipa.
Suczka była bardzo grzeczna i spokojna. Bez pcheł, ale troszeczkę już brudna. Lekarz powiedział, że ma ok. 6 lat. Dał tabletki na odrobaczywienie, ale już nie zdążyłem ich podać.
Wróciłem z nią do domu i tutaj dostała ataku padaczki (był krótki, trwał jakieś 30 sek.).
Suczkę zawiozłem do schroniska, a tam weterynarz dał mi do zrozumienia, że ją poobserwują, ale jeżeli nie zgłosi się właściciel, to raczej ją uśpią
I tutaj mam pytania:
1. Czy w takim wieku, dopiero choroba może dopaść zwierzaka.
2. Czy działanie schroniska jest racjonalne.
3. Z uwagi na brak kagańca, przypuszczam, że właściciel dowiedziawszy się, że suczka jest chora, po prostu ją wyrzucił, ale może się mylę i się takowy znajdzie.
4. Czy jest ten objaw jakoś wyleczalny i jak ustalić powód choroby ?
Może znacie kogoś, kto by zaadaptował ze świadomością, że husky jest chora i trzeba ją leczyć ???!!!
Pozdrawiam