Pierwsza kąpiel po przyjściu ze schroniska nie doszła do skutku, bo Toffik przestraszony wyskoczył z wanny. Nie chciałam go stresować, więc zrezygnowałam, tym bardziej, że nie wyglądał na brudnego. Wykąpałam go dopiero, gdy trochę się z nami oswoił. Miał ochotę prysnąć z wanny, ale byłam czujna. Następne kąpiele odbyły się już bez prób ucieczki, choć piesek wyrażnie ich nie lubi. Żaden z moich psów tego nie lubił, nawet Ficzek, którego nazywaliśmy Ficzek-wodniczek z racji jego upodobania do moczenia się choćby pod ogrodowym wężem, a jeszcze lepiej w górskim strumieniu. Potrafił szaleć w rwącym nurcie niczym pstrąg! A kiedy byliśmy na grilu w ogrodzie znajomych, zamiast trawy trzeba było podlewać Ficzka. Kiedy ktoś zbliżał się do węża, piesek natychmiast pędził z wielkim szczekaniem i pchał się pod strumień wody. A ile się przy tym opił... Mam to na kasecie, można boki zrywać!