Forum Zwierzaki

Zwierzęta => Dzikie zwierzęta => Wątek zaczęty przez: ESIO w 2005-10-10, 07:56



Tytuł: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: ESIO w 2005-10-10, 07:56
... z gilem lub ptakiem podobnym do niego :D
                                                               *
Wychodze  na klatke schodową a tam lata jakiś ptak chciałem zamknąć dzwi do domu a, on wleciał do domu mojego , otworzyłem okno i wypuściłem ptaka na wolność :idea:


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: Nefra w 2005-10-10, 11:26
hehe...ja miałam tak kilka razy z wróbelciami, że wpadały przez otwarte okna lub drzwi i latały po domu.
A w zeszłym roku do sąsiadów ciągle wpadały dwie jaskółki...wlatywały drzwiami, robiły rundę po całym domku i wylatywały oknem.


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: ESIO w 2005-10-10, 15:43
Miałem taką jak opisana pierwszy raz :( :mrgreen:
Był to bardzo ładny ptak :wink:


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: kkaassiiaa w 2005-10-11, 15:06
do mojej babci do domu to kiedyś wleciały wróble i zaczeły wyjadać ciasto, które było na stole. :)


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: ESIO w 2005-10-11, 15:15
Ha, ha :D


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: kkaassiiaa w 2005-10-11, 19:00
u mojej babci dla ptaków było bez różnicy czy jedza ziarna z parapetu czy ciasto ze stołu  :lol:


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: MadiM w 2005-10-11, 19:25
jeee......niezła przygoda a wziąleś od niego nr. telefonu??/
nie no...żartuję!!
mi tez takie rzeczy sie zdarzały, np. z motylami i ptakami też..chociaż te w amoku rozbijały sie o szyby.. :( za tymi co wypusciłam krzyczałam :
-NIE ZAPRASZAM PONOWNIE!!!!!


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: ESIO w 2005-10-11, 19:52
mi tez takie rzeczy sie zdarzały, np. z motylami i ptakami też..chociaż te w amoku rozbijały sie o szyby

Z motylami miałem częściej takie przygody :jupi2:


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: Iras w 2005-10-11, 19:54
wczoraj do domu wleciały mi TRZY sikorki na raz... niezłe były klopoty ze złapaniem, a do otwartego okna jakoś trafić nie mogły...


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: ESIO w 2005-10-11, 19:56
okna jako¶ trafić nie mogły...
Tak bywa :)


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: zoolog w 2005-10-12, 15:34
wczoraj do domu wleciały mi TRZY sikorki na raz... niezłe były klopoty ze złapaniem, a do otwartego okna jako¶ trafić nie mogły...
Pewnie dlatego,że ptaki mają kłopoty z rozróżnieniem zamkniętej szyby od otwartego okna.


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: Nefra w 2005-10-12, 19:21
Pewnie dlatego,że ptaki maj± kłopoty z rozróżnieniem zamkniętej szyby od otwartego okna.

Tiaaa...u mnie często sputniki skrzydlate walą w taflę szyb.  Kiedyś dzięcioł łomotnął młody i widziałam jak sie osunął na dół. Gdy wyszłam to siedział z dość niewyraźną miną pod murkiem . Wyciągnęłam do niego łapkę (głupota ludzka nie ma granic :lol: łapkę do dzięcioła...bosz...) a on wtedy na szczęscie oprzytomniał i odfrunął. ;)


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: ESIO w 2005-10-13, 13:15
U mnie są okna się odróżniają od ściany i od przestrzeni :P
Więc przypadek to był :idea:


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: LaVia w 2005-10-13, 16:59
Ja mialam taka historie: rok temu w wakacje mama rano wstala i poszla malowac drzwi i okna z balkonu. i jka tak malowala to podlecial oswojony golab. wlecial do domu napil sie z miski mojego psa mama mu tam jakies okruszki dala i zjadl, potem spal w koszyku mojego psa. Wogole prawie wcale sie nie bal.przesiedzial caly dzien (byl duzy upal) i jak zrobilo sie chlodniej to odlecial. A byl taki fajny :D mial obraczke.


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: ESIO w 2005-10-14, 10:54
Jednak to jest cześciej spotykana niż mi się wydawało


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: zoolog w 2005-10-14, 15:27
Ja mialam taka historie: rok temu w wakacje mama rano wstala i poszla malowac drzwi i okna z balkonu. i jka tak malowala to podlecial oswojony golab. wlecial do domu napil sie z miski mojego psa mama mu tam jakies okruszki dala i zjadl, potem spal w koszyku mojego psa. Wogole prawie wcale sie nie bal.przesiedzial caly dzien (byl duzy upal) i jak zrobilo sie chlodniej to odlecial. A byl taki fajny :D mial obraczke.
Był to pewnie gołąb na przelocie.Zatrzymał się u ciebie,zjadł,napił się i odleciał do punktu docelowego swej podróży.


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: LaVia w 2005-10-14, 16:48
Taa przeczekal ten najgorszy upal i polecial


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: ESIO w 2005-10-16, 15:50
Ja mialam taka historie: rok temu w wakacje mama rano wstala i poszla malowac drzwi i okna z balkonu. i jka tak malowala to podlecial oswojony golab. wlecial do domu napil sie z miski mojego psa mama mu tam jakies okruszki dala i zjadl, potem spal w koszyku mojego psa. Wogole prawie wcale sie nie bal.przesiedzial caly dzien (byl duzy upal) i jak zrobilo sie chlodniej to odlecial. A byl taki fajny :D mial obraczke.
Był to pewnie goł±b na przelocie.Zatrzymał się u ciebie,zjadł,napił się i odleciał do punktu docelowego swej podróży.
Tak mi się też wydaje :wink:


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: Iras w 2005-10-16, 19:29
zoolog - problem polegal na tym, ze wszystkie okna były otwarte, zeby je wypędzić< A ONE MIMO< ŻE LATAŁY PRZY TYCH OKNACH TO NIE MOGŁY JAKOŚ WYLECIEĆ _ CO DO SZYBY _ PRZEDTEM W SZYBY WALIŁY>>>


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: ESIO w 2005-10-16, 23:11
Dziwne :o :shock: :?


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: mysa w 2005-10-23, 11:55
ja miałam dużooo przygód z ptaszkami :)

1 przygoda.
na moim balkonie zamieszkały gołębie, zniosły jajka, narodziły się pisklaki :) codziennie wchodziły nam do domu :kocham: nocowały co niektóre w domu, rodzice piskląt też wchodzily, ale rzadziej, za to nie musieli latać po jedzenie :mrgreen: bo ptaszki dostawały ziarna słonecznika itp :)

2 przygoda.
Do domu wleciała mi sikorka i zaczeła sie kłucić z moimi papużkami [']

3 przygoda.
W szkole do sali wleciał nam gołąb zaczął latać wsyztskim nad głowami i wyleciał :P

4 przygoda.
Na dworze wróbel leciał i leciał i w locie zderzyl się z moją głową :lol:

5 przygoda
Na parapecie biały gołąb zniusł jedno jajko :kocham: potem gołębica sie do nas przyzwyczaiła i sie nas nie bała, dostawała jedzonko :)

no chyba bylo tyle przygód jak pamiętam :lol:


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: ESIO w 2005-10-24, 13:20
To masz szczęście moim zdaniem: :jupi2:

ja miałam dużooo przygód z ptaszkami :)

1 przygoda.
na moim balkonie zamieszkały gołębie, zniosły jajka, narodziły się pisklaki :) codziennie wchodziły nam do domu :kocham: nocowały co niektóre w domu, rodzice piskl&plusmn;t też wchodzily, ale rzadziej, za to nie musieli latać po jedzenie :mrgreen: bo ptaszki dostawały ziarna słonecznika itp :)

2 przygoda.
Do domu wleciała mi sikorka i zaczeła sie kłucić z moimi papużkami [']

3 przygoda.
W szkole do sali wleciał nam goł&plusmn;b zacz&plusmn;ł latać wsyztskim nad głowami i wyleciał :P

4 przygoda.
Na dworze wróbel leciał i leciał i w locie zderzyl się z moj&plusmn; głow&plusmn; :lol:

5 przygoda
Na parapecie biały goł&plusmn;b zniusł jedno jajko :kocham: potem gołębica sie do nas przyzwyczaiła i sie nas nie bała, dostawała jedzonko :)

no chyba bylo tyle przygód jak pamiętam :lol:



Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: mysa w 2005-10-24, 20:39
aż za dużo tego szczęścia :P Przypomniałam se o mojej kochanej białej gołębicy :kocham: już jej nie ma z nami ['] :( Za wcześnie wyszła z gniazda, nie umiała latać, aż pewnego dnia zobaczyłam ją rozszarpaną przez koty :cry:


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: ESIO w 2005-10-25, 14:58
aż za dużo tego szczę&para;cia :P Przypomniałam se o mojej kochanej białej gołębicy :kocham: już jej nie ma z nami ['] :( Za wcze&para;nie wyszła z gniazda, nie umiała latać, aż pewnego dnia zobaczyłam j&plusmn; rozszarpan&plusmn; przez koty :cry:

Szkoda :(


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: Aneczka w 2005-10-26, 15:23
aż za dużo tego szczęścia :P Przypomniałam se o mojej kochanej białej gołębicy :kocham: już jej nie ma z nami ['] :( Za wcześnie wyszła z gniazda, nie umiała latać, aż pewnego dnia zobaczyłam ją rozszarpaną przez koty :cry:
Smutne... :(


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: ESIO w 2005-10-26, 17:26
W czasie przelotów takie przygody są częsztrze :idea:


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: mysa w 2005-10-26, 21:54
ona była jeszce młoda.. :cry: albo w kanale jakimś cudem słyszałam piszcząceo pisklaka, nie mogłam nic zrobić, wkładałam tam ręke na darmo :cry: on tam zmarl z głodu z cierpnienia :cry: a ja go zostawiłam na pastwe losu :( ludzi przechodzili bojętnie jak słyszeli pisk pisklęcia :( mam coś związane z ptakami ale nie powiem co :P


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: ESIO w 2005-10-26, 23:58
Co za ludzie :?

ona była jeszce młoda.. :cry: albo w kanale jakim&para; cudem słyszałam piszcz&plusmn;ceo pisklaka, nie mogłam nic zrobić, wkładałam tam ręke na darmo :cry: on tam zmarl z głodu z cierpnienia :cry: a ja go zostawiłam na pastwe losu :( ludzi przechodzili bojętnie jak słyszeli pisk pisklęcia :( mam co&para; zwi&plusmn;zane z ptakami ale nie powiem co :P

Eeeeeeeeeeeeeeeeeee :?


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: Meriones Minor w 2005-12-29, 00:06
Mi kiedyś wlecial do pokoju strzyżyk :D.
No i, niestety, bardzo często coś się u mnie zabija się o szybę. Pamiętam sikorkę i kosa, ale było chyba troszkę więcej ptaszków. Jedna jedyna makolągwa przeżyła i odleciała :D.


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: Nefra w 2005-12-29, 01:13
chyyyba o tym jeszcze nie pisałam...
dzieciaki kiedyś bawiły się w lesie rozciągając jakieś nici między drzewami...wiatr to potem poplątał...
idę sobie ścieżką a tu ptak wisi...żywy...co próbuje odlecieć to znowu zwisa rozpaczliwie...oplatało mu się to wokól nóg, wokół skrzydła....makabra...i jeszcze były te nici zaplątane wokół wysokich gałęzi...nie mogłam go za żadne skarby uwolnić...wiązaliśmy gałęzie, aby długimi drągami to przerwać ale było za wysoko...biedny ptak, co on przeżył...coraz więcej sąsiadów zwoływałam do pomocy...w końcu ktoś wpadł na pomysł że pewien starszy pan ma bosak strażacki...i tymże bosakiem i z drabiny udało się jednemu panu zerwać te cholerne nici i ptak spadł na mnie...złapałam go , uwolniłam z nici i puściłam...był kompletnie wycieńczony i oszolomiony...ale po kilku min odzyskał sprawność...piękny kwiczoł...poleciał gdzieś wysoko na drzewo. Akcja trwała prawie 4 godziny...i skończyliśmy jak już było prawie ciemno. Jeszcze parę min i po ciemku nie dalibyśmy rady...a w nocy by było po ptaku.
Na drugi dzień wyczysciliśmy las ze wszystkich nici...oj dużo tego było....


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: MadziowSKA w 2005-12-30, 16:26
Ja mialam kiedys bardzo fajną przygodę...

To było w te wakacje. Na tarasie zobaczyłam, że siedzi gołąb.
Na wycieraczce. I patrzy się mi w okno. Razem z mamą wzięłymy
i włożyłysmy go do płaskiego, wyscielonego koszyczka, zeby wysechł,
bo był mokry i jakby...pogryziony? Być może była to samiczka, jak stwierdził wet,
i te ślady są po kopulacji z samcem. Ale mimo wszystko nie mógł latać.

Przez pare dni został u nas w garażu. Dosatł zastrzyk od weta.
Dawałam mu ziarna i inne jedzonko. Nazwałam go Mokry Joe, choć mógł być samiczka ;)
Miał obrączkę na nóżce - czyli gołąb hodowany. Był bardzo przyjacielski. Aż pewnego dnia,
podczas spacerku po ogródku - odleciał. I nie wrócił.


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: Fatty w 2005-12-31, 23:52
W tamtym roku pojechałam sobie na działkę, mam tam taki mały domek -altankę.
Otwieram drzwi i nagle coś z głośnym furkotem zaczęło latać po ciasnym wnętrzu  domku. W końcu przysiadł . To był wróbelek, maksymalnie mógł tam przebywać drugi dzień. Wpadł przez komin ...
Ptaszyna wyleciała przez otwarte drzwi i przysiadł strosząc się i ćwierkając na śliwie.
A ja zrobiłam oględziny i stwierdziłam,że ten gość przesiadywał sobie na uchwycie od kosiarki bo podłoga zaraz pod nim była obficie upstrzona kupkami :lol:
A jakiś czas wcześniej robiliśmy tam imprezę no i zostało kilka nieumytych talerzy z resztkami pieczonych w ognisku ziemniaków, były też połamane paluszki... powiem tyle,że ptaszyna tym się pożywiała, tak,że nie miał zle .. :lol:


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: renia3399 w 2007-05-02, 20:07
... z gilem lub ptakiem podobnym do niego :D
                                                               *
Wychodze  na klatke schodową a tam lata jakiś ptak chciałem zamknąć dzwi do domu a, on wleciał do domu mojego , otworzyłem okno i wypuściłem ptaka na wolność :idea:
chciałeś zamknąć dzwi?? i zostawiłbyś ptaka niech sie obija o ściany. no wiesz nie ładnie ja próbowałabym go od razu wypuścić


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: Pagieł w 2007-05-04, 15:27
W tym roku, dokładnie w połowie marca miałem bardzo fajne spotkanie z dzikami. Chciałem podejść watachę, lecz w pewnym momencie nadepnąłem na patyk, zachaczyłem nogą o jeżyny i wyryłem orła- a byłem już 30 metrów od dzików. No i cóż, zwierzeta się spłoszyły, pobiegły w głąb lasu, akurat była tam leśna dróżka, trochę utrudniało mi to pogoń za dzikami z uwagi na błoto... potem zauważyłem, że dziki przeskakują przez droge. Zatrzymałem się na chwilę i chciałem zrobić krótki filmik, ale udało mi się "złapać" w obiektyw tylko 2 ostatnie. Mimo wszystko pobiegłem dalej za nimi. Dróżka w pewnym momencie przechodziła w ostry zakręt, nie mozna było zobaczyć co jest po drugiej stronie, gdyż rosły tam młode drzewka iglaste i gęste krzaczory. Nie słyszałem już dzików, poczułem się pewnie i ruszyłem śmiało przed siebie, wyszedłem zza zakrętu, a niecałe 15 metrów ode mnie, na środku drogi stał duży odyniec (na oko miał ponad 170 kg). zmieszałem się trochę, ale ani nawet na chwilę nie obleciał mnie strach, zachowywałem się zupełnie obojętnie, choć wiedziałem jakie mogą być konsekwencje ataku wkurzonego dzika na człowieka. Po chwili zwierz spojrzał na mnie, zachrumkał, obrudził się dosłownie na tylnych nogach w stronę i zwiał do krzaków. Wtedy doszły mnie odgłosy reszty dziczej watachy, ktora siedział ukryta w zaroślach. Nie miałem zamiaru potem ich denerwować, po cichu się wycofałem...

dołączam krótki filmik, który nakręciłem aparatem tego dnia, widać na nim tylko 2 ostatnie dziki z watachy. Jakość jest do kitu, w dodatku obraz się trochę trzęsie ( zmojej winy) . Ale da się to obejżeć.
http://accek.wrzuta.pl/film/ezjBfBhkfz/dzik_1


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: salsa w 2007-05-04, 16:21
ja kilka takich przygód miałam ;) ale ostatnia -z zaskrońcem.
Szlam sobie nad Odrą kiedy zobaczyłam że kilku chłopaków dręczy węża.Zanim doszłam,oni już go zostawili bo myśleli że jest martwy,ja go zabrałam do weterynarza a teraz zdrowieje u mnie w terrarium


Tytuł: Odp: Nie codziena przygoda...
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2007-05-04, 16:31
Pagieł, Twój komentarz też fajny ;p

Super są takie spotkania ze zwierzakami, szkoda, że tak rzadko bywam w lesie...