Ludzie, pomyslcie sami...
Rozwiazania cielesne jako kara to najgorsze co mozna zrobic. Dla psa osobnik uzywający przemocy to osobnik tak słaby, ze musi sie uciekac do agresji. Nawet jak go złapiesz za kark na gorącym uczynku i wytrzesiesz, to on nie skojarzy tego. Krzyczenie nic nie daje takze - wiecie czego sie wtedy psa uczy?
Wg psa - odgryzam sobie zadowolony kapcie pani. Przychodzi pani. Podnosi wrzask i pisk i łapie mnie za kark (zachowanie silnie dominacyjne!) i trzesie mną! Maaamciu, co sie dzieje!? Na koniec jeszcze zabiera ukochanego kapcia i wywala z pokoju. Nastepnym razem bardziej sie ukryje by mnie nie znalazła
W koncu pies moze zareagowac ze strachu agresją i rodzi sie błedne koło... Wlasciciel wiedzac ze to zle zachowanie jeszcze mocniej przycisnie mu kark, pies bedzie starał sie jeszcze bardziej bronic... I w koncu pies wygra a Ty bedziesz pogryziony. A jak przetraszysz sie warkotu i odpuscisz to pies uczy sie - Oho! Warknąłem i pusciła, od tad bede zawsze warczał jak co!
Karanie, nawet słowne, po uplywie nawet 1 min od czynu nie ma sensu...
Jak juz sie przyłapie, to spokojnie sie podchodzi, mówi "nie wolno", "fe", odbiera kapeć i natychmiast daje coś lepszego w zamian. Wtedy pies sie uczy: Przyszła pani, odebrała mi kapcia, ale za to dała mi cos lepszego! To mi lepiej pasuje. - Oczywiscie wszelkie takie przedmioty staramy sie usunac z pola jego widzenia. To NASZA wina ze to zdemolował. A jak bardzo demoluje to nauka w domowym kenelu.