Czytałam, że są prowadzone przygotowania do beatyfikacji kobiety, która donosiła ciążę zagrażającą jej życiu, po czym zmarła przy porodzie, osierocając kilkoro dzieci. Zaryzykowała własne życie, miała prawo, ale czy miała prawo skazywać swoje dzieci na sieroctwo? Dla mnie ta kobieta wcale nie jest bohaterką...
chyba chodzi o Gianne Berette Molle -już świętą. Na religii ksiądz opowiada o niej z takim namaszczeniem, i kiwając głową ,kiwaniem pt.: "w razie czego bierzcie z niej przykład" wodzi wzrokiem po babskiej części klasy.
ale był tez inny przypadek, w polsce
kobieta miała 5 dzieci i niemal pewnym było, że umrze jesli będzie chciała rodzić. nie chciała osierocic dzieci, dostała zezwolenie sądu na aborcje, ale lekarz sie nie zgodził <oczywiście ten sam lekarz za pieniadze juz oporów w tym temacie nie miał>. Gdy rodziła przyjmował ją obcy lekarz i widzac jej wyniki i stan zdrowia pytał "Kto pani w takim stanie pozwolił na te ciążę?" Niestety osierociła swe dzieci, mimo, ze dla nich zdecydowana była na tak drastyczny krok. Szkoda, tylko, ze zwolennicy/przeciwnicy tylko jednostronnie patrzą.
Fatty a co do biernej postawy: czy trzeba tepic? nie sadzę. warto mówić, zyc po swojemu, dawać przykład, ale niekoniecznie tępić.
zresztą to co opisałaś niewiele ma wspólnego z rzeczywistoscia, bo gdyby ludzie naprawde się godzili na to co jest <sa takie postawy i mają w sobie wiele piękna> to by nie marudzili, a przeciez narzekanie jest tutejszym sportem narodowym.
dla mnie zasada jest prosta: zgadzasz sie na to co masz? ciesz się i tyle
nie zgadzasz się: to działaj (nie tylko ozorem)
i oczywiście bez żadnych wycieczek personalnych