Czy miałyście kiedyś jakieś kryzysy w sprawie koni? Miałyście kiedyś ochotę rzucić to wszystko? Myślałyście po co są konie itp itd? Miałyście kiedyś dość ich i nigdy nie wiedzieć na oczy?
p.s. sorry za powtarzanie słowa " miałyście"
Ja nie moge!!ale mi wszyscy polepszyliście humorek
do tej pory myślałam że tylko ja miewam takie kryzysy.Naprawde!!albo że jakieś kompletne cioty.A tu co??każdy je miewa z tego co napisaliście!!
Też często mam tak że chcę wszystko rzucić,wmawiam sobie że wszystko spieprzyłam że się do niczego nie nadaję,ze nie warto....
Najgorzej jest jak na jeździe akurat mi coś nie wychodzi a jest przy tym ktoś kogo nie lubie i kto uważa że jest ode mnie lepszy i się przemądrza a ja nie umiem tak jak niektórzy się z nim pokłucić bo nie mam takiej natury.jestem pozytywnie nastawiona do świata,nie chce się z nikim kłócić,bo jestem b.wrażliwa i jeśli mam jakiegoś "lepszego"ode mnie wroga to mam cały czas doła.
Albo drugi przypadek:jeździłam w jednej stajni ok.rok i przerzucilam się na inną.Prezychodzę do tej drugiej,mówie że jeździłam a oni nie dopuszcają mnie do konia,dakją mi najmniejszego,mułowatego kuca robią wszystko za mnie i komenty:"czy to w ogóle kiedyś dotykałaś....(szczotki,siodła,ogłowia)"i na jeździe jak z początkującym maluchem.na dodatek orientuje się że nic mi nie wychodzi i sobie myśle:"ja nic nie umiem,to nie ma sensu,jestem do niczego"
no więc tak to jest
naszczęście jest coraz lepiej
ale powiedzcie że nie tylko ja tak mam i że jestem normalna