- EEEJ, dzieciaku - ale było już za późno. Olbrzym wyłączył czerwoną piłkę firmy Stiel i zdjął maskę.
- HAGRID! TO TY ZA TYM WSZYSTKIM STOISZ? TO TY CIĄGLE ZABIJAŁEŚ - krzyknęli wszyscy przerażeni.
- NIET! To tylko pomysł Snepe`a, żebyście się nie nudzili, taka, o, atrakcja.
- A więc to wy obaj stoicie za tymi wszystkimi zabójstwami! - krzyknęła roztrzęsiona Granger.
- Niet, no mowie, ze to tylko, o, tak, nie Snape? Nic oprócz podniesienia wam adrenalinki nie mieliśmy w planach!
- Noooo, hahahha, jak znalazłem tą płytkę to nie mogłem się powstrzymać, hahahhahahahah, no na rozładowanie napięcia to było, no czaicie, nie?
- e- e
Ponownie usłyszeli włączoną piłę, tylko, ze teraz nie trzymał jej ani Hagrid, ani Snape.
- TO JA!
Wszyscy się odwrócili
- Ale to Hermiona zaczęła! Nie mogłam być gorsza od niej, ha! - piła groźnie zawarczała.
- Lavender, odłóż lepiej to, bo sobie zrobisz krzywdę! - rozkazał Hagrid
- Nie! Dokończę swoje dzieło! - ogarnęła ją chora euforia - ale najpierw zanim się pożegnamy [wrrrr warknęła znowu maszyna] poznacie prawdę... McGonagall i Ron Weasley [a przy okazji Neville] to sprawka Hermiony - wskazała na dziewczynę o kasztanowych włosach – ale Pansy Parkinson to już ja!
- Jak mogłaś zabić Pansy skoro byłaś ciągle z nami? - spytał Draco
- Wyszłam, kiedy akurat wracała no i... ciach ją scyzorykiem. Tak, to moje dzieło. Nie było jej tak długo, bo zakosiłam jej podpaskę wiedząc, że ma ciotę, stąd też tyle krwi.
- ...- reszta czekała na ciąg dalszy.
- Nooo i koniec
- A pani Pomfrey i Harry Potter? - spytała Granger
- I Godzilla? - dodał Draco
- To ja! - do pokoju wjechała na swoim wózku inwalidzkim zapomniana przez wszystkich... Vodymordka. Miała w ręce różdżkę i zaczęła wszystkim grozić.
'Zupełnie o niej zapomnieliśmy! - pomyślała Hermiona przerażona tym wszystkim. Taka miła, starsza pani... ona nie mogła tego zrobić!'
- Godzilla... - jego ostatnimi słowami były m.in. rajsto...-py. Moje rajstopy widział - pokazała brązowe rajstopy na owłosionych, prostych jak słoik ogórków kiszonych nogach. Myślałam, ze przeżyje, ale pani Pomfey go dobiła.
- Co?
- No, bo była ze mną... ona z Łodzi jest i miała odpowiednie wyposażenie jeśli chodzi o leki... ale baba nie potrzebnie za dużo powiedziała... chciała być prawdziwa... no i odpowiedziała za swoje gapiostwo. Przyznacie, fajny pomysł ze stołem i prysznicem? Co prawda prysznic to z „Oszukać przeznaczenie”, ale liczy się wykonanie. No i kto nam został? Harry Potter... taaaaaaaak. – chytrze się uśmiechnęła - Co do Harrego muszę wam się do czegoś przyznać.... jestem mężczyzną, ale czuje się kobietą! To ja, VOLDEMORT [-wszyscy wzdrygnęli się na to imie-] buahahaha. Nie poznał mnie no i sobie go zabiłam jak była okazja, LOL, a czemu to chyba wszyscy wiedzą. A was zostawiłam na deser, cieszycie się?
- Ale tu magia nie działa przecież, wiec daj se siana z tą różdżką - zauważył Snape.
Babcia Voldemort włączyła jakiś przycisk w ścianie - wystarczyło wyłączyć pole magnetyczne i już.
Wszyscy zaczęli macać się po kieszeniach szukając swoich różdżek
- Nie szukajcie, bo ja je skonfiskowałam, nie jest gupia!
- E, to 'mój' statek, moja przygoda! - rzuciła się na nią Lavender ze swoją piłą mechaniczną, ale dostała jakimś zaklęciem. Padła w locie martwa.
- Kto następny? - rozejrzała się - No to teraz może pan... – skierowała swoją broń na Snape`a - nie żartowałam! Pana zostawię, bo to dla pana się zmieniłam i dla pana to wszystko! Dla pana wypiękniałam! Możemy teraz się legalnie pobrać, bo nikt nie sprawdzi, że jestem nie od urodzenia z wyglądu kobietą. Właśnie dlatego wszystkich zabijałam, żeby zrobić na panu wrażenie... ale nie, to wszystko wina braci Kaczyńskich! Bo nie ulegalizowałby naszego związku, Severusku mój.
- Ej, ale dzieci też nie możecie mieć naturalnie, nie? Mogę być waszym dzieckiem adoptowanym jak chcecie, tylko nie zabijajcie mnie - zaczął błagać o litość Draco.
- Ok, ale dasz mi tą kasę z waszych zakładów.
- Nooo dobra – niechętnie, lecz Draco poprzestał na takim układzie.
- A ty, szlamo nawet nie próbuj błagać, bo już nie żyjesz
Już Voldemort wymawiał jakieś zaklęcie, kiedy na Sali pojawiła się kolejna postać.
- NIE! - przecisnęła się przez drzwi. – Sraka pierdaka!
Czarownik, którego wszyscy się tak bali przesz tyle lat – padł od jednego z najmniej znanych, ale najsilniejszych zaklęć.
- To Dumbledore! - Hermiona się ucieszyła - gdzie byłeś?
- Przytrzasnęły mi się drzwi kabiny...
- A co tak śmierdziało, myśleliśmy, ze to ty już jesteś padliną
- Och, jak miło wiedzieć, że się martwiliście. No wiecie... kibelka nie było, a coś nikt nie słyszał mojego wołania. Magia też coś nie działała, nie wiem czemu.
- Aha, ale ty nie masz zamiaru nas zabić, nie?
- E, no co wy, hehehe. A gdzie reszta towarzystwa?
- Na tamtym świecie.
Nagle pole magnetyczne znów się uruchomiło. Jakieś kabelki się ponaruszyły przez sztorm. Nie szło włączyć 'prądu'. Magia nie działała kolejny dzień, kolejny i kolejny... w lodówce było już tylko mięso padłych wcześniej uczniów, nie za bardzo jadalne.
Hermiona zachorowała na malarie. Drako na zawał umarł, a Hagrid na płaskostopie. Do Snape`a dotarło, co planował Voldemort i dostał szoku termicznego, a Dumbledor ze starości i niestrawoności. Ale nie wszyscy byli straceni. W końcu ktoś znalazł na radarze zagubiony statek i wezwał pomoc. Ostał się jeden żywy:
- Kici kici - wołał ktoś - zobacz, kotek jakie krzywe łapki ma...
Statek został spenetrowany i podsumowany - rzeźźźź
Akta zamknięte
Der Chappi End
***
Cieszycie się pewnie, że już koniec?
W sumie lepiej było obstawiać kto NIE zabija...