a wracajac do tego pekińczyka to nie byla wina dziadkow, dziadek byl treserem, nasz dog potrafil wnosic wegiel na 4 pietro kamienicy, a pekinczyk byl falszywy z natury niby nic a za chwile zaatakowal, zaznaczam ze dziadek nigdy nie bil psow, w ogole kochal bardzo zwierzeta opiekowal sie konmi ulanow w czasie wojny, potem na robotach w niemczech tez pracowal przy koniach mieli takiego morderce, ogiera jak dawal mu jesc to wchodzil z widlami, i po miesiacu przez przypadek odezwal sie do niego po polsku zeby sie nastapil, a konia jakby piorun strzelil, stanol w samym kącie jak trusia i juz nie mial z nim problemu, nawet sie zaprzyjaznili ale kradl dla niego owies i jak sie skapneli to wywiezli go jeszcze tego samego dnia (konia) no i wiecej go nie zobaczyl ale do koni gadal juz tylko po polsku