Normalnie pod drzwi, parę minut temu...Mały, na oko z 5 miesięcy...Piękny chłopczyk, szary tygrysek nakrapiany brązem. Na pierwszy rzut oka nic mu nie dolega, na drugi- jest cholernie głodny! Zeżarł mi pół paczki Royala. NIe wpuściłam go do domu, bo mam za dużo kłopotów z Parysem...Wyrzucić go nie mam serca. Mama z nim chodziła wkoło bloku, ale on nie chce iść. Mruczy i włazi na ręce. No to go zawlekła do babci. Zimno, co zrobić. U babci jest kotka, dorosła, zazdrosna, syczą na siebie...Babcia mówi, że go przetrzyma do jutra, ale na pewno uda się ją namówić na dłużej...Kobieta ma 74 lata i nie jest w pełni sprawna..Co robić? POMÓŻCIE, PROSZĘ...
Co jak mu nie znajdę domu???